WIDOK Z ROZBITEGO OKNA
Przez rozbite okno w moim sklepie z
marzeniami
spoglądam na ulicę przykrytą grubą warstwą
nienawiści i obojętności
Czekam na deszcz, który zmyje ten kurz i
sprawi
że znowu zobaczę blask nadziei i
tolerancji
Blask odbity w oczach dziecka,
którego matka właśnie dowiedziała się że
dostała pracę,
już nie będzie więcej budzić się w nocy z
płaczem
teraz idzie dumna chodnikiem i już nie
opuszcza wzroku
A trochę dalej, o tam.... na ławce siedzi
bezdomny
przykryty nieszczelnym płaszczem w modnym
fasonie sprzed 30 lat
skrywa swoją pamięć w cieniu kapelusza w
bliżej nieokreślonym kolorze
wyciąga rękę - bo tyle jeszcze zrobić
może
Kto będzie pierwszy ?
Kto sie odważy dojrzeć w nim jeszcze
człowieka?
a czas ucieka...a czas ucieka...
Ktoś jednak przystaje, to drugi człowiek
pochyla się i coś tamtemu daje
I na krótką chwilę smutne oczy człowieka w
kapeluszu zabłysły nadzieją
okazuje się że są niebieskie
i tak bardzo różnią się od płaszcza i od
kapelusza
i ten drugi człowiek nagle się
wzrusza...
A trochę dalej, tuż obok latarni
stoi zakochana para
są blisko siebie, zapatrzeni i
nietykalni
głodni miłości i pełni zycia
Otacza ich blask.....
to szęście, które promienieje
a wiatr się wokół nich kręci, i zdaje się
że razem z nimi się śmieje
I nagle ktos przystaje przed moją rozbitą
wystawą:
"Zanosi się na deszcz" - woła do mnie z
ulicy
Więc poczekam na deszcz, który zmyje ten
kurz
i myślę sobie, że kiedy już będzie po
wszystkim
zamiast lecącego w moje okno wielkiego
kamienia
zobaczę za szybą uśmiechniętych ludzi
życzliwe spojrzenia..
Wszystkim, którzy zamiast argumentu kamienia, wybierają czystość swojego sumienia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.