Widzenie
Miejsce po zdjęciu na ścianie
obnaża swoją bezwstydną biel
w kącie gdzieś pająk uwił mieszkanie
pajęczyn strzępy rzucają cień
Kwiaty konając długo we flakonie
wylały na stół płatków deszcz
wiatr lekki czasem sięga po nie
by wysoko wysoko w górę je nieść
Okruchy szkła wyznaczają miejsce
gdzie żywot skończyła swój szklanka
gwałtownie chciałem chwycić ją w rękę
lecz wzrok mój przykuła firanka
Gdy nagle przyjęła kształty kobiece
na ustach Twój uśmiech miała
tak pięknie załamywała ręce
w zwiewności swej szeptała cała
zrobiłem krok poczułem ból
to szkło pod stopą mą pęka
podniosłem wzrok poczułem ból
w tym miejscu z firanki odeszłaś
a strużki krwi
płynęły do drzwi
cztery dziewięć nie wiem ile
mój cichy szept
nie odchodź nie
bo ja bez Ciebie nie żyję
Komentarze (2)
naprawde prześliczny wiersz;)!
Podoba mi sie jak lekko trzymasz rytm w wierszu i rymy
rowniez nienaganne! Calkiem zgrabnie jesli chodzi o
forme, natomiast tresc...smutna, osobista, trzymam
kciuki za milosc, za kazda, jaka by ona nie byla...