D O M
Trzeba wierzyć... żeby przetrwać... Temu, który tę wiarę dawno utracił i nie może jej odnaleźć...
Słowa... słowa... i jeszcze słów tysiące,
pytania bez odpowiedzi
w zamkniętych oknach, szybach oczu.
Ciasne ściany tętniącej pajęczyny żył,
fundamenty pochylonych ramion,
korzenie stóp zmęczonych długą
wędrówka...
Monotonna cisza...
Męczące spojrzenia...
Zapomnienie...
Twój dom...
w bezistnieniu.
Z myśli wędrownych,
tęsknoty serca.
Twoje miejsce na ziemi,
lekarstwo przyszłości w bólu istnienia.
I jeszcze drzwi wejściowych splecione
dłonie.
Zamknięte kluczem czasu i milczenia.
Czekające
na szept zardzewiałych zawiasów -
westchnienie nadziei,
co przez próg twego domu bezszelestnie
przejdzie
i otworzy wszystkie okna.
Z drżących objęć duszy
wydrapie resztki strachu
i zwatpienia
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.