wiersz o oklepanym schemacie
Biegłem przez ciemną ulicę,
A za mną gnał zbój bez oka
Na plecach targał kotwicę.
Na łbie siedziała mu sroka.
Strasznie ryczało ptaszysko
Chyba nie było wygodnie
Trochę dziwi mnie to wszystko
Bandyta zgubił gdzieś spodnie.
„Ja i tak Cię chłopaczku
złapię”
-krzyczał za mną nieznośnie głośno
„Tylko się po kulkach
podrapię”
-tak to się zachowywał sprośno
Przestępcy za dłoń hak służył,
Co od brzytwy był ostrzejszy
Ale się ten pościg dłużył
Łotr na szczęście był wolniejszy
Popatrzyłem znów za siebie
A on ma stringi na sobie
Mój Boże proszę ja Ciebie
Powiedz co ja tutaj robie
I nagle jak grzyb po deszczu
Wyrósł przede mną owad zły
Poślizgnąłem się na kleszczu
Zbój ze szczęścia ostrzył kły
I co teraz ze mną będzie?
Jak małe dziecko się bałem
A słychać mnie było wszędzie
Głośno o pomoc wołałem
Zbój się nade mną pochylił
Złapał i zaczął trząść co sił
Smród jego kieł się nasilił
W ustach kornik mu się wił
„Ale Ci z pyska śmierdzi”
-Do potwora powiedziałem
„I nikt tak mocno nie
pierdzi”
-Po chwili krótkiej dodałem
„A masz!”-dostałem cios
mocny
Oczy mi się otworzyły
Już wiem! Miałem zły sen nocny
Mama mówi: „Tyś otyły”
„-Czemu mnie mamo
przezywasz?”
„-Może i mi śmierdzą czasem
Zęby które mi wyzywasz
Ty jesteś za to grubasem”
Choć, bo się spóźnisz do szkoły
Jak nie to dostaniesz zaraz
Drugi cios w tyłek goły
Ileż ja mam pracy na raz
mam nadzieję, że się podobało ;)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.