Wilgoć Burzy
Dla wszystkich, którzy cierpieli z miłości...
Przęciągam rękę po materiale swojego
ubrania, mokro...od łez...
Myśli przepływają przez serce...
wilgotno...od wylanej miłości...
kawałki szkła na ziemi...
zbieram sam...schylam się i ranie sobie
nimi ręce, ale musze wszystkie
wyzbierać,
schować i znowu złożyć...
bo to szklana budowla naszego uczucia...
wszędzie mroczno...wszędzie pada deszcz
czy to moja wina, że jest źle...
siedzę przy stole, ręka drży...
nie mogę spać... przede mną zdjęcie...
wybuchła noc, cichy ton spadającej
kropli łzy, uderzającej o martwy stół...
zgasł płomień...został popiół...
lecz jest nadzieja, że z popiołu,
jak feniks powstanie nowe uczucie...
w ręce lekka róża...trzymana lecz po
co...
budzę się przy stole...sam...
wśród kolejnego deszczowego dnia...
lecz wiara, że po burzy przychodzi
spokój...
Komentarze (1)
Dziękuję za dedykację...