Windy z Manhattanu
Rozmawiała winda z windą
proszę pani ja mam dosyć
tych klimatów i zachowań
jakże można u mnie w srodku
robią to bez zahamowań…
Na ten przykład lustro wielkie
wszystko widzę i rozumiem
on jej sięga pod tunikę
ona broni się unikiem
tak się broni niby wielce
aż poczuje jego ręce…
I tak jeżdżą dół i góra
biodra uda i tam dalej
potem muszę siebie sprzątać
superwajzer mnie wywali…
Druga rzecze u mnie cicho
z góry sączy się rapsodia
ja pracuję tam gdzie milczą
wożę trumny co noc co dnia…
Klimat proszę pani chłodny
bo wiadomo przecież ciało
wystrojone wypięknione
żeby młodziej wyglądało…
Nie mam nawet z kim pogadać
więc zadumy ciągnę nutkę
już wolałabym tych z gumką
tutaj u mnie tylko smutek…
Poszeptały powzdychały
obie windy z Manhattanu
seks z biznesem idzie w parze
a nieboszczyk według planu…
Komentarze (48)
Super Oksani:) pozdrawiam
Świetny wiersz, świetna ironia i super puenta.
Pozdrawiam.
Ach ta Ameryka, windy zawsze łączyła muzyka...super
Oksani:) pozdrawiam