Winien! Bo Się Urodził
Kolejny kieliszek, i zawrót głowy.
Gdzie jest ten dzieciak? Gdzie on się
skrywa.
Powód do bicia, także jest nowy.
Znów chcę się wyżyć, i nie ukrywa.
Kolejne razy, siniec na skroni.
Padają znów całkiem bez przyczyny.
Cóż on ma począć? Jak się obroni?
Szuka w tym wszystkim swej własnej winy
A w szkole problem, co ma powiedzieć?
Jak wytłumaczyć? Skąd to się wzięło?
Gdy ktoś zobaczy, i zechce wiedzieć.
Przyznać że matki jego to dzieło?
Skąd te siniaki na twoim ciele?
Że go zapyta? wiedziałem, odgadłem.
Są bardzo dziwne, i jest ich wiele.
To moja wina, znowu upadłem.
Wiersz ten napisałem pod wpływem wspomnień, z mojego dzieciństwa. Pomimo tego że upłynęło już bardzo wiele lat, mnie jednak wydaje się jak gdyby to było dopiero wczoraj, takich rzeczy nie da się zapomnieć. A dzisiaj kiedy czasem widzę na ulicy dziecko, z dobrze znanymi sobie siniakami, i smutkiem w oczach, czuję jego ból, i zastanawiam się -gdzie wychowawcy w szkołach mają oczy?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.