wizyta Śmierci
w czarnym płaszczu stoi
głowę ma opuszczana
zbliża się powoli
idzie, tak idzie w moja stronę
powie coś ?
nie w milczeniu stoi i patrzy
patrzy na mnie
czuje jej chłodne spojrzenie na swym ciele
zrobi coś ?
czy może będzie czekać na mój ruch ?
pytam dlaczego zwleka
nie odpowiedziała
wskazała kościstą ręką w stronę okna
bałam się wstać i podejść
podeszłam i spojrzałam
zobaczyłam siebie
biegałam z uśmiechem na twarzy
śmiałam się i bawiłam z koleżankami
nagle wszystko prysło
jak kropla wody rozbijająca się o
podłogę
odskoczyłam i spojrzałam na Nią
stała bez ruchu
pytam czemu się znęca nade mną
milczy w bez ruchu
denerwuje mnie to ciągłe milczenie
niech coś mi powie !
pytam po co to wszystko
i znowu to puste i pytające milczenie
bezszelestnie unosząc się nad ziemia
zmierza w moja stronę
dotyka mnie swoja zimną kościstą dłonią
chłodno się zrobiło w pokoju
boje się, drżę z zimna
spojrzała bym na Nią ale nie wypada
to przecież śmierć !
zamykam oczy i widzę
wszystkie dobre chwile w moim życiu
uśmiech sam pojawił się na mej twarzy
widzę to co było dobre
patrzę w przeszłość z pomocą Jej
Ona nic nie robi tylko stoi i ręką dotyka
mej głowy
nagle uśmiech z przeszłości zamienia się w
łzy
patrzę w dal i widzę jak płacze
tak to moja zapłakana twarz
płacze z jakiegoś powodu
może nawet tym powodem jesteś Ty ?
przyjaciel ociera mi twarz z łez
widzę moje upadki i złe chwile
wszystko widzę jak za mgły
ale pamiętam te dni
pamiętam wszystko dobrze
płacze stojąc przy postaci w czarnym
płaszczu
łzy same spływają po mych policzkach
chyba zauważyła me łzy
zabrała dłoń z mej głowy
wszystko znikło
rozsypało się jak pył na lekkim wietrze
spojrzała na mnie
przestraszyłam się
myślę co teraz będzie
co dalej ?
Jej czy mój ruch ?
zdecydowanie mój
otarłam łzy i chce zadać Jej pytanie
niestety, wyprzedziła mnie
pokazała na moje łóżko
dała znak że mam się położyć
posłusznie posłuchałam Jej
kładąc się myślałam czy to już koniec
w milczeniu odeszła krok od mego łóżka
myśląc że to mój koniec zamykam oczy
Ona świeciła mnie światłem jasnym jak
słońce
piękne promienie w złotym kolorze
otworzyłam oczy i słyszę
głosy, dziwny obcy głos; mówi :
''żyj tak jak nakazał Bóg a wszystko będzie
dobrze, nie wierz we wszystko, kochaj
ludzi, szanuj bliskich, nie rań siebie a
wszystko będzie tak jak chcesz, doceń
miłość i nie odtrącaj jej"
jasność znikła i głos też gdzieś uciekł
Ona stoi i patrzy w moja stronę
chyba czeka na coś
czeka w milczeniu
wiec mówię :
zrozumiałam wszystko, dziękuje za pomoc
Ona znikała
w ciemności prawie niewidoma rzekła :
wrócę, twój wybór kiedy;
ciemność zapanowała w pokoju
zamykając oczy uśmiechnęłam się
jak by do Niej tylko że jej już nie było
przy mnie
pomyślałam że dobrze się stało
dostałam wskazówkę jak dalej postępować
nie zmarnuje tego
Śmierć nie zabrała mnie ze sobą
tylko dała ostrzeżenie
dziękuje Śmierci moja za jeszcze jedną
szanse
... wizyta Śmierci ... tak to sobie wyobrażam ...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.