wołanie
pomóżcie mi w słowach tych cały ból
utopić
bez powietrza zostawić przeszłe dni
cierpienia
strach mi nie pozwala łykiem śmierci
popić
życia mego strzępów ukoić łaknienia
raz tylko i jeden straszny błąd urodzony
w mętliku mych wspomnień przemyka
podstępnie
jak myśl ze już nigdy nie będzie
wybaczony
zadzwoni choć po latach do drzwi mych
posępnie
wyłaniam się powoli najpierw oczy i usta
pośród mgły zwątpienia nie ma miłości
w ukryciu przed życiem przeczekam pusta
na ostatnie spojrzenie matki mej-litości
Komentarze (2)
Napiszę krótko: piękny !
Piekny jednak bardzo smutny wiersz