Wszędzie dobrze...
Jesień – liście lecą z drzew,
w słońcu skrzy od rosy mech.
A tu w piasku górka mała,
tam zielonka się schowała.
Ale oto gdzieś ze wzgórza,
postać jakaś się wynurza.
Grzybiarz koszyk trzyma w dłoni,
czy ją znajdzie? Czy odsłoni?
Nie, ominął ją z daleka,
lecz zawraca, na co czeka?
Jeszcze kroków kilkanaście,
o, już schylił się i właśnie.
Nóż ogromny w ręku błysnął,
już ze szczęścia się zachłysnął.
Znalazł gąski wnet kuzynkę,
znów się schyla odrobinkę.
Ojca, matkę, w koszyk wkłada,
ręką sprawdza, wzrokiem bada.
Smutna jesień grzybów brachu,
rzadko kończy się na strachu…
Komentarze (19)
Fajnie, dramaturgicznie opisane. Żeby grzybiarze tak
nie niszczyli ściółki i nie śmiecili.
Pozdrawiam
Jesień zbliża się wielkimi krokami. .W lesie witają ją
grzyby dużymi skupiskami. Wielka to radość dla
grzybiarzy. Pozdrawiam serdecznie:)
Kocham jesień, jeśli chodzi o zbieranie grzybów to
musiałabym przepaść przez niego , by znaleźć. hi,
hi... pozdrawiam:)
Wiersz się bardzo podoba :) Chociaż ze mnie grzybiarz
jak z... No ;-)
Ale spożywać lubię, no i podgrzybka od maślaka raczej
odróżnię ;-)
A jesień piękna, czy jest wysyp grzybów, czy nie :)
Pozdrawiam :)