Wychodząc z cienia wchodzę w...
Na sznurze z niedopowiedzianych słów,
suszę niedorosłe jeszcze nadzieje.
Moją szyję zdobią korale łez,
które mi ofiarowałeś, a dłoń
pierścień zamordowanej kochanki.
Marzenia przykute w piwnicy,
łkają i boją się jutra...
Szczęście w narkotycznym amoku
skacze z wieży życia i
z krzykiem na ustach - jestem Bogiem!,
rozbija się o dziesięć przykazań.
Armagedon zdarzeń w mojej głowie,
a w mym ciele- Antychryst.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.