zabijasz....pragniesz...nienawid...
Miłość potrafi zniszczyć...więcej niż zbuduje
Dotknę Cię ciszą..pieszczotliwym
uniesieniem
Naszych rąk...
Wspólnym pragnieniem...bez świata
Bez nas...
Bez jutra,z minionym dzisiaj...
Strach się bać naszego porządania
Zabitej rozkoszy...schowanej miłości...
Mijamy się każdego dnia...spojrzenie
Z którego testament jest weselszy..
ZAbijasz...pragniesz...nienawidzisz...
Czekając na jutrzejszy sen..toniemy
W stosie marzeń bez przyczyny...
Bez sensu...lecz wciąż na płytkiej
wodzie
Tracimy grunt...choć nigdy go nie
było...
Patrzysz...pragniesz...uciekasz...
Twój wzrok wędruje po jej ciele
Bezwiednie milkniesz................
...........
Cisza...
Dotykiem próbujesz zapomnieć...
Myślisz o mnie będąc z nią...
nie umiesz..zamykasz oczy
udajesz...
Lecz widzisz tylko mnie...nie myślisz już o
niej...
Tylko o tym jak uciec...jak wrócić...
Nie potrafisz...cierpisz...gdy ona doznaje
rozkoszy...
Cierpisz gdy ona daje Ci rozkosz...
Wymykasz się rano...
Teraz ona cierpi...gdy znów zniknąłeś
Bez wyjaśnienia...
Nie wie ,że właśnie..
Znów unikasz mojego spojrzenia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.