Zaimek
Dzień wstał niespotykanie piękny. Ptaki,
zdawały się śpiewać wyłącznie dla niej.
Błękit nieba zachwycał swoją nieskazitelną
doskonałością w sposób jakby, o zgrozo, na
zamówienie. Nawet dzieci bawiące się na
skwerku szczebiotały jakoś tak -
niewinnie.
Ona zdawała się tego nie zauważać, a może
nie chciała tego po prostu widzieć, w tej
chwili jest to całkowicie bez znaczenia,
gdyż - ona (świadomie używam tutaj zaimka)
postanowiła się ku własnej uciesze -
powiesić. Powiesić na starych, pożyczonych
od kolegi z sąsiedniej klatki,
rajstopach.
Co skłoniło ją do tak desperackiego czynu,
zważywszy fakt, iż wymienione rajstopy,
były najzwyczajniej w świecie wełniane, nie
sposób jednoznacznie ustalić, gdyż cała
trudność w tym wełnianym dochodzeniu
polegała na tym, iż ani pochodzenie
włóczki, ani też autor tegoż badziewia,
były nieznane. Jedynym bardzo mglistym
tropem, zdawać się mogła nierzucająca się w
oczy, rażąca dysproporcja. Ale nie
wyprzedzajmy faktów.
Bawiące się na skwerku dzieci nagle
umilkły. Zapanowała nienaturalna cisza. Ona
podbiegła do okna lekko utykając, podwórze
było puste, jeśliby wyłączyć skrępowane i
zakneblowane ciało komara.
Zamarła... krzyżując tym zachowaniem
powstający scenariusz samobójczego aktu.
excudit
lonsdaleit
12:54 Wtorek, 12 marca 2013 - ...
Komentarze (16)
Jestem pod wrażeniem.