zapachniało tęsknotami...
Posypało śnieżnym puchem
wieczór błyska diamentami
w snach siedzących przy kominku
zapachniało tęsknotami.
Wzięły wszystkie się za ręce
poszeptały między sobą
i leciutko, jak motyle
od łez lśniącą biegły drogą.
Nie ma nocy, nie ma zimy
wiatr melodię cichą nuci
elf z zalotną iskrą w oku
właśnie barwy tu rozrzucił.
Porozwieszał w czterech stronach
błękit, taki…w kropki złote.
Czy pomylił się, czy tylko
gwiazdy przynieść miał ochotę?
I horyzont w list już składa,
bo szeleści róża wschodu
maczkiem pisze list do Ciebie
wtapia w nastrój krople miodu.
Tak tu cicho! Tyle słońca
i to ciepło, co się kryje
w każdym słowie, w każdym kątku.
Biorę oddech. Wiem, że żyję.
Jeden dźwięk mi się tu wdziera
i ze zgrzytem budzi myśli.
Hej, Kochanie, trzeba wstawać!
Trudno w snach codzienność wyśnić...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.