Z zapachu zrodził się wiersz
W październikowe przedpołudnie
z podkaszarką w dłoniach,
wybieram się do sadu,
ostatniej trawie w tym roku
przykrócić zapędy.
Jabłonki pozbyły się ciężaru
niechcianych owoców.
Gdy kosiarka w swym pędzie
natrafi na miękki już
wilgocią jesienną owoc,
rozrzuca fragmenty wokoło.
Czasem w policzek mnie plaśnie
rozpędzona grudka miąższu.
W powietrzu rozchodzi się
rozkoszny zapach jabłeczny.
Wspomnienia przywołane
wonią cudowną
porywają w chwile,
gdy w zimowe popołudnie,
u mamy,
przy kawie.
Z pieca wyjęty jabłecznik
parował na stole.
I piękne to wspomnienie ciepła,
spokoju domu mamusi.
Niestety w sadzie
gdzie kosić mi przyszło,
żyją też pieski.
I psie potrzeby...
...i wtedy
zapach grudki
na policzku
sprawia
że myślę
o życiu swym.
Komentarze (11)
Przepięknie, aż sobie co do tytułu pofantazjowałem,
pozdrawiam :)
Jak w życiu...
Można powiedzieć jak to w życiu...
Potrafisz puentą sprowadzić na ziemię...
Dziękuję Wam za te słowa.
Wiersz niestety jest opisałem prawdziwych przeżyć, ale
skłoniło mnie to do refleksji... że nasze życie takie
jest... jakieś sytuacje wywołują bardzo miłe i cudowne
wspomnienia... a inne znów nie...
I jak w życiu - raz liść laurowy a raz pała w głowę...
a do formy zainspirował mnie "Dyskurs z poetą"
Andrzeja Bursy... uwielbiam !
ciekawy wiersz, a puenta niespodziewana, lekka i z
humorem.
pozdrawiam :)
No niestety nie zawsze jest pięknie pachnąco i
kolorowo...
Ciekawy.
Pozdrawiam serdecznie
☀
hmm... a miało być tak pięknie ;-) pierwsza część tak
cudownie pachnąca, a druga... wręcz przeciwnie ;-)
I tak czasem w życiu bywa, że się kupką w twarz
obrywa... a jabłecznik maminy mniam, na wspomnienie aż
mnie w dołku ścisnęło, pozdrawiam :)
Fajny przekaz, po części melancholijny, a po części
ironiczny (za sprawą skojarzeń).
Miłego poniedziałku:)
no tak, taki rozprysk z kupki nie jest przyjemny...