W zapomnienie...
Tobie słońce!
Widzę w twoich oczach strach
dłonie drżą po policzku płynie łza
świat o który walczyć chciałaś
umarł bezpowrotnie niczym sen
Twarz tak piękna niecodzienna
dziś jak mapa pełna blizn
usta kiedyś uśmiechnięte
zapomniały dobra smak
Bił cię niczym kat więzienny
bił lecz tak byś nie umarła
a ty chciałaś umrzeć przecież
i zapomnieć bólu gniew
wciąż modliłaś się do Boga
by zakończył to cierpienie
ale on jakby nie słyszał
więc przestałaś nie prosiłaś
Tamten dzień był wybawieniem
twój oprawca zginął marnie
już nie skrzywdzi nigdy więcej
nie poczujesz jego ręki
Jednak ty dziś jesteś inna
i jak ptak więziony w klatce
nie potrafisz żyć wolnością
patrzeć w słońce tak zwyczajnie
Cieszyć się ze spraw codziennych
to zbyt trudne i nie chciane
w swym milczeniu nieskończonym
chcesz utonąć i zapomnieć
Będę czekać ile trzeba
nawet i do końca świata
zawsze na skinienie dłoni
kiedy zechcesz
Twój przyjaciel
Komentarze (3)
Smutna historia, lecz jakże prawdziwa... ile takich
dramatów rozgrywa się obok nas...
"zawsze na skinienie dłoni
kiedy zechcesz
Twój przyjaciel" są tacy jeszcze?
Bardzo interesujący wiersz...............+