Zasypia
ubrana w majową suknię
wzniosła ręce ku niebu
czując ból w każdym włóknie
wołała: czemu?!, czemu??
i wzniosła w górę oczy
z których poczęła się łza
przez tego który dotąd z nią kroczył
a teraz sama będzie szła
wplatał swoją dłoń w jej dłoń
padł już przed nią na kolana
od zarania słodyczył się doń
i niespodzianie dopełniła się nirwana
a przecież ona mu była słońcem
darowała mu promienie
i początek stał się końcem
padły na nią demoniczne cienie
opuszcza ręce
opuszcza spojrzenie
i w udręce
opada na leśne ścielenie
jak piskorz się wije
biedne dziewczę kwili
po czole się bije
i pod wpływem chwili-
ZASYPIA
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.