Żeby nie była biała.
Jestem tu, by wetrzeć cały ołówek w
kartkę.
Żeby nigdy już nie była biała, nigdy
czysta.
Trzeba ją spalić, by z popiołu wyrosła na
nowo.
Może ktoś ją zapisze, może testamentu
wersy
spłyną atramentu strugą brunatną i
bladą.
Bo umiera znów człowiek i potrzebny
papier.
Ostatni przyjaciel i niemy powiernik
tajemnic,
których nie chcemy brać do grobu. I on
wie.
Więc zamazuje kartkę do koloru węgla.
Kurczy się serce ołówka. Bije, aż
pęknie.
Śmierć niech nie pisze listu. Ja już
wysłałem.
Komentarze (1)
strasznie przygnębiający ale niesamowity.. szkoda, że
nie został zauważony, bo niesie z sobą o wiele więcej
treści, niż bejowe "dzieła" znajdujące się na szczycie