żegnam się ze światem…
naga, odarta z szat
na górze jeszcze ciepłych popiołów stoję
w kłębach czarnego duszącego dymu
ciało me brudne od sadzy
pocięte i krwawiące
twarz ma smutna
oczy załzawione w pustkę wpatrzone
usta w bólu i cierpieniu skrzywione
dookoła ruiny
grobowa cisza
żadnej żywej duszy
nie ma nieba i słońca
stoję
na górze własnych spalonych planów
odebranych bezlitośnie marzeń
czekam
na koniec
nie prosząc o litość
nie wzywając pomocy
niczym zwierze u schyłku życia
w agonii pogrążona
śmiertelnie raniona
żegnam się ze światem…
Komentarze (2)
bardzo obrazowo przedstawiona rozpacz ,ból i
cierpienie ,ale przecież nie może tak zostać ,musi być
lepiej, łatwiej i znów dobrze...
Witam. Dobre tonowanie emocji w poszczególnych
partiach (wyciszanie i podnoszenie), sensowny, opis na
tyle sugestywny, że staje przed oczyma, płynnie się
czyta. Jest taki trochę "z nicości w nicość", podmiot
liryczny wyłania się skądś ze swoim kurchanem planów i
marzeń i gdzieś znika. Z jednej strony trochę zabrakło
czegoś może na końcu, z drugiej strony efekt
skłaniający do refleksji. Pozdraiwam serdecznie.