Zguba...
Gdy gubisz się w otchłani
skąd wyjścia nie ma,
bierzesz mnie,
bym Cię choć na chwile odurzyła.
Nie widzisz nic.
Wszystko zniknęło, zostałeś sam,
wraz ze swymi lękami i smutkami.
Nie ma odwrotu
to droga jedno kierunkowa.
Samotny,
popadasz w paranoje.
Krzyczysz błagasz bym Ciebie nie zostawiała
Lecz tak dobrze nie ma.
Musisz walczyć
Z bólem ,który tak chętnie Cię atakuje.
Czy się obudzisz z tego snu
tego nikt nie wie
nawet Bóg.
I tak trwasz w swej nędzy rozpaczy
nie myśląc o życiu przemijaniu
Komentarze (1)
Zatrzymałam się przy Twoim wierszu... i było warto