Zmyśleni kochankowie
Jak cięciwa naginasz się
wpatrzona w tarczę jego
lazurowych oczu.
Co myśli?
Co czuje?
Każdym swym gestem
pręży jej ciało.
I jak słonecznik na wietrze
kołysze biodrami, wołając:
-Jeszcze!
Tak w niepewności żyją kochankowie.
Czy może tak by tylko chcieli.
Na pożegnanie rzucają sobie
Ostatnie wieczoru tego spojrzenie.
Turkusowym szalem otulona
nie wie czy kiedyś weźmie ją w swoje
ramiona.
I czarną ulicą odjeżdża
w otchłań - by dalej śnić na jawie.
Do tego przyzwyczajeni - kochankowie
zmyśleni.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.