znaki
Dla wszystkich, którzy zostali sami. Żeby znów potrafili być.
Otworzyłam oczy na ranem,
Z niebezpiecznym w głowie pożarem.
Parawan powiek i mokra poduszka,
Od łez ze snów, odsączonych do łóżka.
Patrzę się w sufit i liczę obrazy.
Modląc się w duchu, że mam stróża na
straży.
Nie mam już siły, ćma umiera z gorąca.
To ja i nie wiem jak mam żyć, tak od
końca.
Spojrzałeś na mnie i dałeś znak,
Żeby podzielić nasze drogi ot, tak.
Brązowe oczy i wizja nieśmiała,
Że pójdę z Tobą a nie będę tak stała.
Pod koniec wiosny, każdy dał coś od siebie.
Milcząca wojna dała obu cierpienie.
I przyszło serce z dosyć prostym przekazem,
Że to już koniec, nie idziemy już razem.
Komentarze (2)
drogi się rozeszły... jestem coraz dalej... już Cię
nie widzę... wcale...
Piękne. Po prostu piękne. Wielki plus. Pozdrawiam
cieplutko :)))