Życie, życie...
Życie, życie... jak słoneczko mi
zachodzisz
w tym wieczornym blasku zorzy, tak ci
ładnie
nie uwierzę, że tym pięknem ty, mnie
zwodzisz
że niebawem twoja jesień mnie dopadnie
Nie chcę liczyć dni, i godzin coraz
krótszych
bo mi przykro, że tak nagle czas je
zmienił
i tych myśli nie chcę, głębszych, bardziej
smutnych
nieustannie zmierzających ku jesieni
Ja nie umiem też, od zaraz tak
przekreślić
barwnych zdarzeń które wciąż się
odradzają
nie potrafię w tej jesieni się określić
gdzie umieszczę te obrazy, co powstają?
I, we włosach moich srebra ciągle nie
ma...
złoto, w sercu delikatnie, wciąż się
mieni
czemu... twoich jeszcze świeży, barw
poemat
nostalgicznie przypomina o jesieni?
Nie ponaglaj, choć mój stan nieco
odmienny
nie zabieraj dla jesieni, wszystkich
marzeń
daruj jeszcze, mym pragnieniom
niejesiennym
blask słoneczny, nieprzeciętnych twoich
zdarzeń.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.