* (leżę i czekam...)
leżę i czekam
na efekt
na twardym od porannego
szkła światła
stole
po kilkugodzinnej nocnej
operacji
ze skalpelem księżyca
jak bumerangiem
zahaczonym o zbyt miękką cięciwę
szyi
czekam i puszczam sok
którego ażurowe plastry słońca nie
ukryją
którego kremowe opatrunki świtu nie
zatuszują
czekam na efekt
dość skomplikowanego zabiegu
wyjęcia wnętrzności
w międzyczasie
zaprzyjaźniam się z chirurgiem
który mnie otworzył
wolę jego ciemne sposoby
niż naturalne jak światło dnia
narzędzia
leżę i tęsknię
za chłodnymi ustami skalpela
dociekliwej gwiazdy
tak podobnej
i tak różnej od szyderczych sztućców
dnia
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.