Pieśń Mgły: Kres niewinności.
Wyruszył młody, wyrostek jeszcze na wojenną
ścieżkę.
Przysiągł że wróci do domu, rodziny,
ukochanej.
Wyruszył na wojnę, bo to gwarantowało przed
sądem ucieczkę.
Teraz osiemnastoletni chłopiec stawi czoło
wojnie krwiożerczej.
Pożegnał swojego syna obiecując po powrocie
zabawę.
Pocałował na wieczne rozstanie żonę,
zostawiając bez słowa.
Uzbrojony w miecz i wiarę wyruszył po
wojenną sławę.
Choć wojna już jest stara to wciąż nowa.
Na miejscu dali mu proste rozkazy, zabijać
tych o innych barwach.
Przygotowany zabijać demony, ruszył na
frontów horyzont.
Dzielnie maszerował przed siebie mimo iz
wielu poległo w manewrach.
W oczach była nadzieja, walka i wiara że
nie przyjdzie ostateczny sąd.
Na miejscu tylko huki, krzyki i grad
strzał.
Młody umysł jednak nie zastosował w obronie
paniki.
Dzielnie zmierzał na swoje stanowisko, w
końcu zew śmierci go do tego gnał.
Mijał po drodze ciała wrogów i braci,
ofiary Boskiej polityki.
W końcu dotarł na miejsce mu przeznaczone,
Jednak flaga już tam wbita była z
demonicznym sztandarem.
Na stosie trupów stał przeciwnik, paznokcie
i włosy przez grzech miał spaczone.
Jednak wróg musi zostać pokonany a flaga
zastąpiona angielskim godłem.
Ruszył młody anioł przed siebie,
Z wiarą na ustach dobył miecza
Już jego wróg miał znaleźć się w wiecznym
niebie.
Jednak zatrzymała go nadzieja młodzieńcza.
Spojrzał w demona twarz, ujrzał brata,
Upadł na kolana, dokoła wojny otchłań.
Demon dobył miecza, brat zmienił się w
kata.
Zamknął oczy anioł młody, usłyszał głos:
Tylko przy życiu pozostań.
Z łzami przeszłości na twarzy złapał za
miecz,
Wściekły uderzał jak grom z nieba
W jego umyśle tylko jedna myśl: Siecz,
siecz, siecz!
Bo gdy zło na przeciwko dobra stanie,
ofiary zawsze potrzeba.
Anioł stał umorusany w demonicznej krwi na
tle płomieni.
Młodzieniec przeżył pierwszą krucjatę,
demony zbierają zmarłych.
Po walce przechodzi jeden z tronów i mówi
że będą jeszcze odkupieni.
Taka dola serafinów - skrzydeł czerwono
barwnych.
Młody wojownik padł na kolana, modlił sie o
przebaczenie.
Jednak cisza z góry nic nie zdradzała.
Czyżby jednak zabójstwo nawet dla Boga to
nie było odkupienie?
Zabijać człowiek nie może, a oni muszą
swych Braci, czyżby sprawiedliwość
oszalała?
Komentarze (6)
Fajnie się czyta i podoba się;)pozdrawiam cieplutko;)
czytam Twoje wiersze, ale nie wiem jak je komentować.
całkowicie nie są to moje klimaty. spróbuj napisać dla
treningu coś o innej treści.
pozdrawiam :):)
Aż ciężko wtedy mówić o sprawiedliwości, gdy ktoś musi
swoich zabijać... Pozdrawiam serdecznie +++
Czytam z zainteresowaniem, poruszająca historia.
Pozdrawiam.
Genialne są te Twe pieśni, pozdrawiam :)
Bardzo ciekawe pozdrawiam