18 lipca.
bezsenne noce
tak bosko narwane
licze na palcach
jak dni juz zdeptane
i anioly spadaja
pod naszym balkonem
i pory roku
tak niedobudzone
gdzies w polowie zycia
ja i ty pomiedzy snami
kradniemy zapalniczki
handlujemy zmyslami
slonce od poczatku
podglada nas z gory
piesci promieniami
pulchniutkie chmury
milosc wystaje mi zza pazurow
kreci wlosy jak na wesele
i chyba juz powinnam skonczyc
bo pomyslow mam tak wiele...
autor
meteora
Dodano: 2007-07-18 10:44:55
Ten wiersz przeczytano 767 razy
Oddanych głosów: 1
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.