Alfabet przypadków prawie miłosnych
Indagował Ildefons uroczą Irenkę,
Czy byłaby też skłonna oddać mu swą
rękę.
Infantylna Irenka rękę mu oddała,
Ale tylko... potrzymać.
Na dłużej nie chciała.
xxx
Joasię w atłasie Jan na łożu tulił
i gładkością atłasu tak się był rozczulił,
że gdy chciała Joasia zdjąć wreszcie
piżamkę,
Jan wolał gładzić atłas niż nagą
kochankę.
Cóż… pewnie więcej frajdy oboje by
mieli,
gdyby Asia ubrała piżamkę z... flaneli.
xxx
Skonfundował się Krzysio za przyczyną
Lusi,
gdy ta rzekła, że bardzo ów Krzysio ją
kusi.
I jeżeli się troszkę, troszeczkę
postara,
ona gotowa pójść z nim w jakieś
bara-bara.
Więc zaszalał nasz Krzysio z młodzieńczym
polotem.
I zabrał ją na frytki.
Do baru.
„Pod knotem”.
Gdybyś, Krzysiu, wygooglał co to:
„bara-bara”,
to nie rzekłaby Lusia: „ale żeś ofiara”.
Komentarze (40)
:))))) baaardzo- zwłaszcza bara-bara:)
Siedzę i pękam ze śmiechu. Dzięki:)
Piękny wesoły wiersz.Pozdrawiam.
Ale ten Krzysio 'niekumaty' :)
Super bara-bara +)
wesoło i zabawnie,,,,pozdrawiam Irena
Szeroki uśmiech ślę do wszystkich, którym się
kiedykolwiek przydarzyło owo "prawie" ;-)))
Niezmiernie elastyczne jest słowo - /prawie/ ;))
Kupuję wszystkie /przypadki/, za każdy płacę szerokim
uśmiechem.:))
Najpierw pojawił się w oczach, a później zaparkował na
ustach. Farta mam! :))
Dzięki, Ewuś:***
Najmocniej za ten obraz, który pozostał pod
powiekami... Joasia, zdejmująca piżamkę... ojej...;)
Muszę iść do garażu, po gaśnicę:)
Buziaki:**:)
Dobre Ewuniu, hi hi. :)
Świetne! Wszystkie trzy.
Pozdrawiam;)
:)) Dzięki za potrójny uśmiech. Najbardziej rozbawił
mnie chyba przypadek materialisty(fetyszysty).
Miłego dnia.