Alkoholizm
Alkohol w dzień, alkohol w nocy
senny koszmar życie toczy.
Alkohol w domu, alkohol w pracy
nie potrafię już żyć inaczej.
Szklany Bóg wziął mnie w swe ramiona
wszystko w środku łka a ciało kona.
Wiosna, lato, jesień, zima
szklany Bóg się świetnie trzyma.
Alkohol w głowie, alkohol w duszy
zrobić coś trudno, zbytnio mnie suszy.
Najbliższy sklep, butelka, usta
po dwóch minutach została pustka.
Krew się wzburzyła, trzeba iść w tany
Kmicic, Zagłoba, Chochoł zalany.
Lato, jesień, zima wiosna
w sercu rozkwita jasność pomroczna.
W głowie się mąci, w duszy się burzy
bóg, czy ma dusza, wybór zbyt duży.
Alkohol w dzień, ucieczka w nocy
strasznie i ciemno znikąd pomocy.
Sielanka w domu, alkohol w pracy
wszystko się plącze Norwid, Witkacy.
Jesień, zima, wiosna, lato
bluszcz mnie spowija, pomóż mi tato.
Choć się podnoszę, to wciąż upadam
z Bogiem się mierzyć, czy to wypada,
lecz czy wypada żyć mi w rynsztoku,
podnieść się trzeba, tak krok po kroku.
Alkohol wszędzie, ktoś leży w rowie
Lecz to nie ja, wygrałem z Bogiem.
Zima, wiosna, lato, jesień
życie jest piękne, co czas przyniesie
....?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.