Alternatywny spacer nocą
Przyszedłem. Widzisz?
Krople na krańcach mych rzęs?
Nie moje, ale chmur łzy to enigmatyczne.
Proszę, pomódl się ze mną,
By nie topił ulic żal po kolejnej
klęsce.
Tak, to ja
Przyszedłem. Widzisz?
Drganie na wargach mych ust?
Me serce - płoń! kołysaniem tym
rozniecone
Rozpal nareszcie język!
Niech skończę pisać, udając, że to do
Ciebie.
Otworzyłaś
Przyszedłem. Widzisz?
Stoisz, śpiąca, w pidżamie.
Patrzysz z niedowierzaniem w ciemność.
Przegrywam z Twoim łóżkiem,
Podczas gdy wciąż wygrywam i szepczę
miłością.
Wciąż nie śpisz
Przyszedłem. Widzisz?
Stoisz, martwa, w pidżamie.
W myślach (których ta wizyta jest
projekcją)
Widzę Cię w pełni nagą:
brąz ramiona, bardziej duży biust, drobne
stopy.
Zasypiasz
Przyszedłem. Widzisz?
Stałem pod Twoimi drzwiami.
Wykładałem ideę mojego stanu uczuć.
Hipnotyzowałem wzrokiem.
Osiągnąłem zwycięstwo nad tylko sobą.
Budzisz się
Przyszedłem. Widzisz?
Pamięć wlewa obrazy.
Zgadujesz cel mej wizyty po smutnych
oczach
Nie słyszysz już tamtych słów
Czujesz za to żar tej chłodnej, deszczowej
nocy.
Budzę się.
Przyszedłem? Śniłem.
I wciąż nie wiem czy warto
Twą noc i sen poświęcać na moje
fantazje.
Romantyzm tej wyprawy
Usprawiedliwiałby tylko pożar w Twym bloku.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.