aniołowie
A gdy noc już ciemna ,
Gdy usnęli wszyscy w prostokątnych domach
,
A miasto ogłuchło z morderczego gwaru ,
Z nieba schodzą aniołowie ,
I siadają na spiczastych dachach .
Choć zimno już trochę i szronem mieni się
mgliste powietrze ,
Oni siedzą wytrwale otuleni w pierzaste
skrzydła ,
Patrzą na miejskiej uliczki i śmieją się do
siebie ,
Bo za dużo wspomnień i żalu zostawili dziś
ludzie na ulicy ,
Teraz one jak cienie chodzą po drodze i
witają aniołów .
A aniołowie , te boskie stworzenia,
Jak jasne świetliki w ciemnych zakamarkach
szukają zaspanych twarzy ,
Opuszkami malują złoty uśmiech ,
Z siwych powiek wycierają gorzkie łzy ,
Czuwają przy łóżkach i różowych snach .
I gdy zbliża się ranek ,
Budzą nas słodkimi pieśniami ,
Schodzą po czerwonych drabinach ,
Trzepoczą skrzydłami ,
I znikają w białych chmurach .
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.