Anioły chodzące we śnie
W przestrzeni niedokończonych zdań
płynę,
łódką zmartwień, po mętnych wodach
nadziei,
z perspektywą dobra, z przybrudzonym
sumieniem,
z tym co zawsze.
Mijam te same, urokliwe kwiaty wodne.
Piękne od smutku i pogardy.
Widzę w nich samego siebie.
Bez wiary i bez zmartwień.
Jak anioły chodzące we śnie.
Gdybyśmy byli sobie realni...
To miłość? - Tak.
Który już raz z kolei? - Ten sam.
Poczucie nijakości,
psychiczne zgorszenie bedące tym czymś.
Wytrzymuję płynąc dalej.
Już nie szukam.
Już trwam...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.