Argonauci XXI wieku
Nie my - antycznych żeglarzy zwidy,
Morzem dzwoniącym od wyszukanych słów,
Po złotouste rymy do Kolchidy,
Płyniemy w przeszłość, na ten dziwny
łów.
Cicho po Nowej Fali ślizgamy się raz,
dwa,
W wirydarzu poezji melancholijna toń,
Jak Syriusz lśni Miłosza i Szymborskiej
gwiazda,
Niebem cwałuje czarny Apokalipsy koń.
Kochanie moje, do mnie mocno się
przytul,
Wokół rzeka ciemna, dalej krwi łąki,
Krzyki z pól bitewnych i łzy tu
Wszędzie; od powitania po kres rozłąki.
Lądem morza płyniemy Krzysztofa Kamila,
Nienawiścią zwarzona błyszczy biała sól,
Przez oczy do serca każda morska mila
Szkłem bolesnym wnika, znaczy gorzki
ból.
Na obłokach się pasą smukłe smutku
łanie,
Żal śnieżnobiały w opasłych nosorożcach,
Nosorogie głowy stroszą na powitanie,
W sercach chcą zatopić lodowate ostrza.
Archipelagi maleńkich wysp -
Pocałunki, Wachlarz i Paryż.
W Balecie Powojów każdy zmysł
Z lilaróż w akwamaryn
Przechodzi przez krew maku.
W ogrodach wyborne słówka
W dotyku, zapachu i smaku.
W obłoku róż drzemie Kossakówka.
La Precieuse w chińskich jedwabiach,
Z wachlarzem z piór strusich
Wędrowca na ucztę zwabia,
Jak Faona Safo żeńskim rymem kusi.
To tutaj aż do świąt, na popas
Pozostań, za pan brat z księżycem,
Cierpliwie jak Penelopa
Dziergaj mi srebrną szlafmycę.
Liliowe zgony w myśli nieodgadle
W mgle nierozeznawce od samego rana
Wodzą żeglarzy. Jak w krzywym
zwierciadle
Uśmiecha się przez sen morze mar
Leśmiana.
Ciszkiem w niebyt odchodzi bezczyn w
bezżałobie,
Po tych dwojgu ludzieńkach co kochali się w
sobie,
W malinowym chruśniaku miód z pieszczot
spijali,
A teraz się wałętają po bezpowrotnej
fali.
Róże i niezabudki, malwy powabna tyka,
W maju rozkochany dziewczęcy korowód
Wdzięcznie nas wita - oto morze Asnyka,
Morze wiecznej wiosny i miłości łowów.
Na koniku wronym z wojny wraca ułan,
Dotąd niezwyciężony w miłosnych
podbojach,
Towarzyszy mu giermek - pieśń słodka i
czuła:
Gdybym był ciut młodszy, dziewczyno
moja,
Gdybym bym młodszy mój skowroneczku,
To bym cię na śmierć rozkochał w sobie,
Wziąłbym cię na trawie w rannym
słoneczku,
Drugi raz na sianku w malowanym żłobie.
*
Na horyzoncie majaczy Kolchida,
Niebotycznych szczytów cztery korony,
Trzech wieszczów razem, Cypriana Norwida
Trochę na uboczu, równo oddalony.
Komentarze (10)
Superr wiersz
też powiem - dobra robota, może troszkę doprzecinkować
gdzieniegdzie i plusk!
DOSKONAŁY!
:)))
Przepraszam,ale dal mnie ten wiersz jest satyryczny.Ja
go odczytuję prześmiewczy, wyśmiewający się ze zbytnio
uduchowionych i patetycznych poetów,ale to mój
subiektywny odczyt,a wiersz mimo,że mógłby być
krótszy,w moim odczuciu jest wyjątkowo przedni,warto
było dobrnąć do końca!
Pozdrawiam serdecznie:)
długi ale dobrze się czyta..pozdrawiam serdecznie
nie lubię takich długasnych wierszy
lecz ten przeczytałam z przyjemnością :)
Dużo czytanie i trochę dziwny,
ale warto przeczytać.
Pozdrawiam:)
Ładny wiersz. Powstał chyba po przeczytaniu wiersza
Adama Asnyka ,,Gdybym był młodszy'' :):)
bardzo ładny poetycki wiersz pozdrawiam:))
Super :) pozdrawiam
świetny...co za rozmach, graty:) miłego dzionka