ballada o czyściochu
przyszedł delikwent z roboty
tak zmęczony
przepocony
ogolony…?.....jeszcze był
o śnie śnił
„ona mu mówi; idź do kąpieli
a on się boi, że się wybieli”
on szybko ściąga swoje galoty
z roboty dumny
wyciera poty
bierze perfumy
daje całuska
i hop do łóżka
rano się budzi
coś mu się śniło
- jakie tam brudy
…się wykruszyło
na czystość facet był tak ostrożny
teorię miał swą, więc tak jej gada:
kochanie…brud taki to nie jest
groźny
pod kołdrą wyschnie i sam odpada
dnia następnego tramwajem jedzie
a tu czuć śledzie
jakieś nieznane
perfumowane
ludzi tłum
nagle…buum..!!!
sprawa niemiła
każdy się chowa
bo się zrobiła
mieszanka wybuchowa
wybuch przetrzepał brudasom łachy
i teraz jeżdżą same czyściochy
będę nieskromny, lecz powiedzieć muszę, bo rzecz to jest nagminna ballada moja wisieć powinna w każdym tramwaju i autobusie.........
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.