Ben, Ada, Czarek i duchy...
To jest baardzo długa baja, wierszowana. Najdłuższa jaką napisałem. Ale ci, którzy dotrwają do jej końca nie powinni być zawiedzeni. Baja o przyjaźni chłopca z duchem, niegroźnym...i jest
Dawno temu, gdy budowano tylko z drewna
grody
Stał w tym miejscu zamek, podobno
niezwykłej urody
Zamek spłonął podczas pożaru lasu, moi mili
Jego mieszkańcy zdążyli uciec w ostatniej
chwili
A w miejscu gdzie stał zamek i żyła piękna
królewna
Dziś stoi leśniczówka, również piękna i z
drewna
W niej mieszka leśniczy ze swoją uroczą
rodziną
W tym domu zawsze jest wesoło i latem, i
zimą
Żyją sobie tutaj spokojnie, zgodnie, choć
ubogo
A można się tam do nich dostać tylko polną
drogą
Prócz psa, który mieszka w domu, są też
inne zwierzęta,
Każdy ma swoje imię, ale kto je zapamięta ?
Są tu kury, kaczki, króliki, świnie, koń,
kot, krowa,
Aha, jest jeszcze sowa, ale ona w dzień się
chowa...
Poznajmy ich bliżej, zacznijmy od głowy
rodziny;
Nazywa się Ben i nie jest raczej typem
chudziny...
Ma chyba dwa metry wzrostu i brzuch, jak
pół stodoły
Wszystkie ubrania ma za ciasne więc pępek
jest goły
Jego żona Ada jest przy nim dosłownie jak
mucha
Niewysoka, niebrzydka, drobniutka no i bez
brzucha
Ben twierdzi, że byłby jeszcze grubszy,
gdyby nie fajka,
Gdy ją pali to nie je, ale nie o tym jest
bajka
Bohaterem tej bajki będzie syn Bena i Ady;
Cezary, miłośnik zwierząt, przygód i
czekolady
Będzie też dużo o ośle, który wciąż
głupstwa plecie,
A co on takiego mówi, już wkrótce się
dowiecie.
Czarek, według mamy, tatę przypomina z
urody
Lecz nie jest tak duży i gruby, no i nie ma
brody...
Ma za to jego rysy, oczy i pewne maniery
Też na śniadanie potrafi zjeść chleba
kromek cztery...
I jest jeszcze coś, podobnie jak tata jest
wesoły,
A kiedy się sam ubiera, też zwykle brzuch
ma goły...
Czarek nie chodzi do szkoły, nie ma jeszcze
siedmiu lat,
Niczego mu nie brak, choć pewnie przydałby
mu się brat...
Choć żyją prawie w lesie, samotnie, z dala
od ludzi
To zapewniam was, że im raczej nigdy się
nie nudzi
Jak się żyje wśród tylu zwierząt, a są też
te leśne
To nie można się nudzić, gdy wszystkie są
tak pocieszne
Jest to też obowiązek, trzeba nakarmić, dać
wodę
I pomóc w potrzebie gdy chore, lub gdy mają
młode
Raz w tygodniu konikiem i bryczką jadą do
miasta
Na zakupy, by było z czego gotować, piec
ciasta
A tymczasem osioł, wiecie co ? Łosia
przekonuje,
Że foka boi się wody i, że słabo nurkuje...
Czarek rośnie zdrowy, będzie jak tato,
silny jak dąb
Dzisiaj jakby sepleni, bo właśnie zgubił
mleczny ząb...
Pewnego razu los uznał, że ich spokojne
życie
Potrzebuje nowych doznań, jakich ? Wnet
usłyszycie.
Ich dom był bardzo stary, chyba tak stary,
jak sam las
Nieco zniszczony, odrapany, cóż, swoje
zrobił czas
To był bardzo duży dom, miał wielki strych
i piwnicę
I właśnie ten strych skrywał pewną wielką
tajemnicę...
Wiele lat wcześniej, (lecz proszę nie
lękajcie się dzieci !)
Na strychu zamieszkała rodzina gdzieś wśród
rupieci
Naprawdę niezwykła
rodzina...najprawdziwsze...duchy...?!
Tylko nie bójcie się, proszę, nie ma czego,
maluchy...
Bo to duchy łagodne, one straszyć nie
umieją
Żyją w ukryciu, lubią się bawić, często się
śmieją,
Ale niestety, chociaż faktycznie są
nieszkodliwe
To jednak wyglądają groźnie i są obrzydliwe
One to wiedzą, dlatego w dzień śpią, a żyją
w nocy
Byśmy nie musieli na ich widok wzywać
pomocy
Poznajmy zatem bliżej łagodne duchy ze
strychu
Ona ma na imię Wampiryna, on Zombirychu
I choć byli małżeństwem może nawet i
stulecie
Nie mieli nigdy własnych dzieci, aż tu
nagle, w lecie...
Na świat przyszedł mały duszek, również
bardzo łagodny
Bardzo miły „dusi” osesek, wielce świata
głodny
Tata Zombirychu, śmieje się od ucha do ucha
Bo malec faktycznie pierwszej urody... jak
na ducha...
Mama też, jak to mama dumna jest ze swego
synka
Aż miło się na nich patrzy, choć to dziwna
rodzinka...
Mgiełek, bo tak właśnie nazwały duchy swego
malca
Na razie głównie śpi, jak to brzdąc i przez
sen ssie palca.
A u ludzi nic nowego, Czarek chciał złapać
kota,
Ale potknął się o jeża i wpadł w sam środek
błota
Ben właśnie płot reperuje, z bólu wyje : o
rety !
Uderzył młotkiem w palca przy przybijaniu
sztachety...
A Ada w ogródku pieli i podlewa ogórki
Przed chwilą też krzyczała, wystraszyła się
jaszczurki...
Zwierzęta o czymś dyskutują zajadle przy
brzozie,
Kaczka twierdzi, że krowie mleko jest
bielsze niż kozie...
A osioł, jak to osioł, upiera się przy swym
zdaniu,
Że Hejnał Mariacki, co godzinę trąbią w
Poznaniu...
I nikt nie przypuszczał, że wkrótce
nastąpią zdarzenia
Dziwne i tajemnicze, trudne do
wytłumaczenia...?
A wszystko to przez Mgiełka, który do życia
się budzi
Szybko rośnie i coraz bardziej na strychu
się nudzi
Ponadto po przespanym dniu, w nocy ma chęć
na psoty,
Jak każde dziecko, to normalne, oj będą
kłopoty ...
Raz już jakieś dziwne odgłosy obudziły
Czarka,
Po chwili sam się uspokoił, to na pewno
pralka
Drugi raz też jakby słyszał na strychu
jakieś kroki...
To na pewno po dachu skaczą ptaki, może
sroki ?
A Mgiełek już mówi, chodzi i nie „robi” w
pieluchy
Umie latać nawet przez ściany, jak dorosłe
duchy...
Im bardziej jest starszy, tym bardziej na
strychu się nudzi
I coraz bardziej niestety, pociąga go do
ludzi.
Pewnej nocy, gdy mama sprzątała, a tata coś
jadł
Mgiełek przeniknął przez podłogę, pierwszy
raz i aż zbladł ...
Patrzył na coś co przypominało jakiegoś
zwierza,
Wielkie jak słoń, włochate, podobne do
nietoperza...
I strasznie warczało, jak jakaś zepsuta
maszyna
A na tym czymś leżała raczej przykrótka
pierzyna
Mgiełek patrzył na Bena co spał chrapiąc
wniebogłosy,
Chłop jest duży, brodaty i ma rozczochrane
włosy,
Nic dziwnego, że może się go przestraszyć
nawet duch,
Zresztą Mgiełka mógłby wystraszyć nawet sam
Bena brzuch...
Gdy ciut ochłonął, zza brzucha wielkości
pół stodoły
Ujrzał kształt ludzki w piżamie, w kącie
łóżka skulony,
Smacznie śpiący, nie przejmujący się
strasznym hałasem;
Bo chrapanie Bena słychać chyba nawet za
lasem.
Mgiełek patrzył na Adę, zachwycony Jej
urodą,
Drobna i szczupła, przy Benie wygląda
bardzo młodo
Ciekawe, pomyślał Mgiełek, o czym teraz
sobie śni?
I już chciał wracać do siebie na górę, lecz
ujrzał drzwi
Zza których też jakieś dziwne pomruki
dochodziły
Musiał to sprawdzić, choć czuł, że
opuszczają go siły;
Za dużo wrażeń jak na jedną noc, nawet dla
ducha
A co dopiero dla takiego „dusiego”
malucha...
Przeniknął bardzo cicho przez drzwi i...
stanął jak wryty,
Tuż przed nim o metr, leżał na łóżku
chłopiec odkryty,
Bo kołdra leżała na podłodze, zrzucił ją
przez sen.
Mgiełek patrzył na Czarka i myślał : toż to
mały Ben!
Przykrył Mgiełek kołdrą Czarka, chwilę go
obserwował,
Wtem ...Czarek się obudził, Mgiełek za
szafą się schował,
Usiadł na łóżku zdziwiony, co go ze snu
wyrwało?
Spojrzał w kierunku szafy, eetam, coś mi
się zdawało,
Czy kołdra nie była na podłodze? W nos się
podrapał,
Ale przewrócił się na bok i po chwili znów
chrapał.
Mgiełek, gdy Czarek usnął, czmychnął do
siebie na górę
I natychmiast, gdy go mama ujrzała, dostał
burę;
Gdzie się podziałeś? Przeszukałam za Tobą
cały las,
Nie wolno tak znikać, by mi to było ostatni
raz !
Po chwili, gdy nieco Mgiełek z emocji się
ostudził,
Zrozumiał, że ciągnie go jeszcze bardziej
do tych ludzi...
Szczególnie do chłopca, a jakiś z serca
płynący głos
Mówił mu, że ich wspólne ścieżki jeszcze
połączy los...
Ale „o tem potem”, teraz spójrzmy co tam u
ludzi ?
Ada już na nogach, Ben jeszcze śpi, Czarek
się budzi
Wstawaj synku już czas, przygotowałam Ci
śniadanie
Zaraz przyjdę mamusiu, ale mam jedno
pytanie :
Czy duchy są naprawdę, czy to tylko taka
plotka ?
Nikt tego nie wie na pewno, powiem Ci, jak
je spotkam...
Ale nie trzeba się ich bać, dobrych ludzi
nie straszą,
Zakończmy już tę dyskusję, siądź i zjedz
mleko z kaszą.
Bo coś mi się w nocy zdawało...wyczułem
jakiś ruch...
Za szafą ktoś stał...nie, to był chyba sen,
to nie był duch
Po chwili, po śniadaniu Czarek jest już na
podwórzu
Prawie go nie widać, tak biega z psem w
tumanie kurzu,
Chyba zapomniał już o całej tej nocnej
przygodzie,
Teraz czesze konikowi grzywę w jego
zagrodzie.
Kury grzebią coś w ziemi, może chcą znaleźć
skarb?
A osioł znów się uparł, twierdzi, że lew ma
na łbie garb...
Twierdzi też, że lis mieszka wysoko, w
dziupli na sośnie
I, że ryś żywi się bananem co na dębie
rośnie...
Dzień mija i słonko coraz częściej
ukradkiem ziewa
Do snu już szykują się kury, choć gil
jeszcze śpiewa
A na strychu duchy się budzą po
całodziennym śnie,
Czy dzisiaj w nocy znowu coś się wydarzy ?
Któż to wie..?
A Mgiełek cały dzień myślał o Czarku, mało
co spał,
Nie był pewien czy Czarek go nie widział,
tego się bał,
Nie chciał go przestraszyć, wiedział, że
nie jest zbyt uroczy,
Że nawet w dzień można się go bać, co
dopiero w nocy...
A noc się nie spóźniła, jak zwykle po dniu
nastała,
Księżyc na niebo pognała, czyżby duchów się
bała ?
W nocy Mgiełek planował znów u Czarka
odwiedziny,
Lecz poleciał z rodzicami z wizytą do
rodziny.
Noc minęła spokojnie, tylko to Bena
chrapanie...
Aha, kotka się okociła w stodole na sianie
Czarek pobiegł do stodoły zobaczyć małe
koty,
Ben i Ada zabrali się do codziennej roboty
Kaczki w błocie się taplają, indor czyści
korale
Osioł znów się ośmiesza, twierdzi, że
dzieci są stare...
Słonko już dawno na niebie, wiaterek drzewa
głaszcze
Osioł nadal głupoty gada, łoś mu brawo
klaszcze...
W południe Czarek postanowił, że pójdzie do
lasu
Chciał o tym tacie powiedzieć, ale nie
znalazł czasu
Poszedł sam, blisko w krzaki, poszukać
gałęzi na łuk
Chodził tak parę chwil, gdy z głębi lasu
dobiegł go stuk
To na pewno w lesie, nieopodal pracują
drwale,
A, że był dzień, jasno, blisko domu, nie
bał się wcale
Postanowił, że sprawdzi skąd dochodzą te
hałasy
Jest już duży, za rok szkoła, pójdzie do
pierwszej klasy...
I szedł już tak przez jakiś czas tracąc
poczucie czasu
A z każdą chwilą podążał coraz bardziej w
głąb lasu
Tymczasem mama, chociaż długo Czarka nie
widziała
Nie zmartwiła się jeszcze, gdzieś się bawi,
pomyślała.
A na podwórzu nic nowego, gęś gęga, byk
drzemie
A osioł z łosiem pod płotem, rozmawiają o
dżemie;
Osioł twierdzi, że dżem robi się z czosnku
i papryki
I, że za dżemem przepadają słonie i
króliki...
Wieczór już coraz bliżej, Ada znów z okna
wyjrzała,
Czarek do domu ! Natychmiast ! Już z lękiem
zawołała
A tu cisza, Czarek nie odpowiada, co jest
grane ?
Zwierzęta nagle zamilkły, nie ma go. ?!
Niesłychane !
Ada alarm podniosła, Ben wyskoczył na
podwórze
Wszyscy Czarka szukają, nawet ślimaki i
tchórze...
A tymczasem Czarek wreszcie zrozumiał, że
zabłądził
Że tak daleko oddalił się od domu, nie
sądził
I co teraz? Gdzie iść? Zaraz noc nadejdzie,
co wtedy ?
Raz się Czarek zapomniał i narobił
wszystkim biedy
Rodzice mu powtarzali : nie oddalaj się na
krok !
Nie posłuchał ich i teraz wszyscy
przeżywają szok...
Całe to zamieszanie, krzyki, Mgiełka
obudziło
Zastanawiał się chwilkę; jawa to, czy mi
się śniło?
Podleciał do okienka, jedynego jaki miał
dach
Miał złe przeczucie widząc w oczach Bena i
Ady strach...
Tylko osioł niczego nie rozumiał i wciąż
papla,
Przekonuje łosia, że latać nie potrafi
czapla...
Mgiełek aż pobladł, gdy zrozumiał grozę
sytuacji,
Zaraz będzie ciemno, u ludzi to pora
kolacji
Ben z Adą, z latarką idą szukać Czarka do
lasu,
Rodzina, znajomi też szukają, oj mało
czasu...
Mgiełek wiedział, że nie ma co myśleć, tu
działać trzeba
Tam Czarek sam, idzie ciemna noc, gęste
krzaki, drzewa...
Wyfrunął przez okno nie dbając, czy ktoś go
zobaczy,
I leci nad drzewami, na pewno Czarka
wypatrzy.
A Czarek, choć w lesie mrok już na poważnie
zapada
Nie boi się nic, bo czego ? Mężczyźnie nie
wypada...
Przez chwilę zdawało mu się, że nad nim
ktoś się czai...
Spojrzał w górę i ujrzał wielkie oczy... A,
to pani !
Co słychać pani sowo? Ładna noc się
zapowiada,
Lecz sowa odfrunęła, pewnie Czarek jej
przeszkadzał
Dobrze, że zdarzyło się to latem i ciepła
jest noc
I choć Czarkowi nie jest zimno, to
przydałby się koc
Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że
noce są krótkie w lecie
Zupełnie odwrotnie niż zimą, ale Wy to
wiecie.
W tym czasie Ben i Ada chodzą po lesie,
wołają,
Każde spotkane leśne zwierzę o Czarka
pytają
Nikt go nie widział, ale ponoć sowa go
spotkała?
Tylko jak się jej spytać, nie ma jej,
gdzieś poleciała ?
A Mgiełek nadal lata nad lasem, lecz las
jest duży,
Pędzi z lewa na prawo, wzdłuż, wszerz, aż
się za nim kurzy...
Bardzo chce znaleźć Czarka, bo go polubił
zwyczajnie
Mogliby się później zaprzyjaźnić..? Byłoby
fajnie
A noc dziś wyjątkowo ciemna, właściwie jest
czarna,
Księżyc chyba zaspał dziś właśnie,
perspektywa marna...
A osioł ? Czy śpi ? Nie, znów gada łosiowi
o dżemie...
Ale nie widzi, że ten go nie słucha, bo już
drzemie...
Chciał się już Czarek położyć spać, ugniótł
sobie trawę
Gdy wtem, między drzewami dostrzegł jakiś
kształt, ciekawe ..?
Ani to człowiek, ani ptak, coś jakby
chmurka z nieba,
Podejdę bliżej i sprawdzę kto to ? Bać się
nie trzeba.
A Mgiełek siadł na gałęzi, żeby odpocząć
chwilę
Jeszcze nie wiedział, że za moment zaskoczy
się mile
Już chciał lecieć, gdy nagle, z dołu,
usłyszał te słowa :
-Dobry wieczór ! Przepraszam, czy to może
pani sowa ?
Zamurowało Mgiełka...duch przestraszył się
sromotnie...?!
Przecież on miał znaleźć Czarka, a stało
się odwrotnie...
Schował się Mgiełek za pień, wiedział, że
strasznie wygląda,
Ale Czarek, jak gdyby nic, dalej za nim
zagląda
- Jeszcze raz grzecznie pytam; czy to pani,
pani sowo ?
- Nie, ja nie jestem sową, tylko nie patrz,
daj mi słowo !
- Ja mogę nie patrzeć, ale jest noc, czy ty
coś widzisz ?
- Powiedz dlaczego mam nie patrzeć, aaa, ty
się mnie wstydzisz ?!
- Nie, ale lepiej, żeby twe oczy mnie nie
ujrzały
- Bo na pewno, by później tego bardzo
żałowały...
- Doprawdy ? Mówisz jakbyś co najmniej
jakimś duchem był,
- Zejdź na dół, nie będę do ciebie
krzyczał, bo nie mam sił,
- Nie mam humoru na żarty, złaź i kim
jesteś, gadaj ?!
- Dodrze, już schodzę, ale na wszelki
wypadek siadaj,
- Bo możesz upaść i nabić guza, lub twarz
podrapać,
- A mógłbym nie zdążyć, o ile bym umiał,
cię złapać...
- Niech ci będzie, już siadam, skoro tak
bardzo tego chcesz,
- Ale się pośpiesz, bardzo proszę, bo trawa
mokra, wiesz ?
A co u ludzi ? Spójrzmy, kiepsko lecz się
nie poddają,
Chodzą po lesie, nawołują, nadzieję wciąż
mają,
A co u osła ? Chcecie wiedzieć ? Nie
uwierzycie, śpi !
Co z tego, przez sen gada, że nietoperz nie
lubi krwi...
Wróćmy do Czarka i Mgiełka, tu robi się
ciekawie
Skończyliśmy, kiedy Czarek siadał na mokrej
trawie.
- Pośpiesz się, nalega Czarek, bo już mnie
boli głowa
- Dobrze, wychodzę, rzekł Mgiełek, tylko
jeszcze dwa słowa :
- JESTEM DUCHEM !!! ... chwilę trwała
cisza, w końcu Czarek rzekł;
- Naprawdę ? A może chcesz bym się
wystraszył, albo wściekł ?
- „Jak babcię kocham”, no i jeszcze to ci
chcę powiedzieć,
- Ale nie wstawaj, błagam cię, naprawdę
musisz siedzieć ;
- Chociaż jestem łagodny, to na mój widok,
niestety
- Każdy tak wrzeszczy i zwiewa, że aż gubi
skarpety...
- I nie muszę się cały pokazać, wystarczy
głowa,
- Kto ją ujrzy, później przez tydzień pod
łóżkiem się chowa...
- Czy teraz nadal masz ochotę, bym wyszedł
zza drzewa ?
- Jasne, wygodnie mi się siedzi, nie
zamierzam zwiewać
- Teraz ty słuchaj, bo nie będę dwa razy
powtarzał,
- Lecz nim coś powiem wstanę, na stojąco
będę gadał !
- Po pierwsze : skarpety sam zdjąłem, bo
mnie uwierały,
- Po drugie : duchów się może bałem, jak
byłem mały...
- Wyłaź zza drzewa, bo zaraz ja sam po
ciebie pójdę,
- Pokaż, czy jesteś tak straszny, czy
chcesz mi sprzedać bujdę.
- Sam tego chciałeś, rzekł Mgiełek, stanął
przed Czarkiem cały
A ten zmierzył go wzrokiem i rzekł : trochę
jesteś mały...
- Faktycznie nie jesteś przystojny, ale już
cię lubię,
- Wszystkie są takie? Jeśli tak, to chętnie
znów się zgubię...
- Naprawdę się nie boisz, nie jestem
odrażający ?
- No wiesz, nie należysz do widoków oczy
pieszczących
- Ale spokojnie, mnie bardziej brzydzą
paznokcie brudne,
- Brudna szyja i tłuste włosy są bardziej
paskudne,
- Z tego wszystkiego zapomniałem o dobrych
manierach,
- Nie przedstawiłem się, jestem Czarek, ty
zrób to teraz
- To ja powinienem pierwszy, jestem
Mgiełek. Jak ? Mgiełek !
- A co ? Nic, pasuje do rymu : „słodki jak
cukierek”...
- Mgiełku, wiesz co? Ja chyba potrzebuję
Twej pomocy.
- Jeśli tak, to słucham, zrobię wszystko co
w mojej mocy
- Bo wiesz, aż wstyd mówić, chciałem wejść
do lasu na chwilę
- I sam nie wiem jak to się stało, ale się
zgubiłem...
- Rodzice z głowy włosy rwą, jeśli jeszcze
je mają
- Pomóż mi wrócić do domu, oni tam
rozpaczają...
- Czarku, przecież ja tak latam po lesie
nie dla hecy,
- Ciebie szukam od paru godzin, aż mnie
bolą plecy
- Mnie? A skąd wiedziałeś, że się zgubiłem,
czy ty mnie znasz ?
- Powiedzmy, że już cię raz widziałem...
Mgiełek, w co ze mną grasz ?
- W nic, mieszkamy w jednym domu, tylko, że
ja na strychu
- I kiedyś, raz wszedłem do twego pokoju po
cichu...
- Ach tak, to jednak ciebie wtedy za szafą
widziałem,
- Coś tak czułem, że to nie był sen, że
wcale nie spałem
- To mówisz, że mieszkasz na strychu ? Masz
może rodzinę ?
- Tak, mam tatę Zombirycha i mamę
Wampirynę...
- Jak długo mieszkacie sąsiedzie, mów
proszę szybko , no !?
- Myślę, że długo, co najmniej pięćdziesiąt
lat, jak nie sto
- Przecież na strychu zawsze jest cicho,
nawet i w nocy?
- Bo nasz dzień się zaczyna, gdy wy śpicie,
po północy.
- Twoje zniknięcie wywołało straszne
zamieszanie
- Obudziło mnie twojego ojca głośne
wołanie,
- Jak pojąłem co się stało, to wybacz mój
sąsiedzie
- Musiałem pomóc, przyjaciół nie zostawia
się w biedzie!
- Chodźmy już, uspokójmy wszystkich, bo ty
musisz iść spać
- Nie mów lepiej nikomu o mnie, po co mają
się bać
- Nie każdy jest tak odważny jak ty, a
zresztą, wiesz co ?
- Niech to będzie nasza tajemnica, na
jakieś lat sto.
Po chwili marszu Bena głos dobiegł ich
gdzieś z oddali
Mgiełek pożegnał Czarka i dyskretnie się
oddalił
Za moment już rodzice Czarka ściskali w
ramionach
Miły widok; rodzina w komplecie
uszczęśliwiona...
Czarek przeprosił, że to się nie powtórzy,
dał słowo
I chwilę tak stali przytuleni, ciesząc się
sobą
Ben posadził wreszcie syna na plecy, „na
barana”
I podreptali do domu, było już blisko
rana...
Zaraz poszli spać, na parę godzin snu
zasłużyli
Pospali sobie dłużej, a gdy się już
obudzili
Istne szaleństwo radości ogarnęło zwierzaki
Wszystkie lgnęły do Czarka, nawet robaki i
raki...
Tylko chyba do osła i łosia nic nie dotarło
Pierwszy pyta drugiego : kiedy ty będziesz
miał tarło?...
Po chwili osioł oznajmił, że konie znoszą
jajka
I, że za chwilę, moi mili skończy się ta
bajka...
I rzeczywiście, pierwszy raz osioł ma w
końcu rację,
Bajkę czas najwyższy kończyć, autor chce
zjeść kolację
Wszystko się dobrze skończyło, Czarek
wyciągnął wnioski
Sam już nigdzie nie poszedł, nawet do
najbliższej wioski
Miał szczęście, prawda ? Przecież mógł
sobie narobić biedy,
Bo gdyby było zimno, spadł deszcz, była
mgła, co wtedy?
I co by było, gdyby Mgiełek nie wkroczył do
akcji?
Lepiej sobie nie wyobrażać takiej
sytuacji...
Trzeba słuchać rodziców, nie oddalać się od
domu,
A wtedy nic się nigdy złego nie stanie
nikomu (!)
Czy po tej przygodzie Czarek się zmienił ?
Bez przesady
No, może jeszcze bardziej się słucha Bena i
Ady
Poza tym po staremu, bawi się, skacze,
szaleje
Pomaga rodzicom przy zwierzętach, często
się śmieje
A nie, przepraszam, jest jedna zmiana, nie
miałem racji
Chodzi teraz Czarek wcześniej spać, zaraz
po kolacji
I w ogóle nie chce nawet oglądać
dobranocki,
Idę spać mówi, może poukładam jeszcze
klocki...?
Raz się Adzie zdawało, akurat wtedy coś
szyła,
Że Czarek z kimś w nocy gada, nawet się
wystraszyła...
Powiedziała to rano Benowi, ale ten rzekł :
nie wierzę,
To na pewno na strychu buszowały
nietoperze...
Nie będziemy zaglądać do Czarka pokoju
nocą,
Mogłoby się wydać, że to nie
nietoperze...Po co ?
I choć lepiej, by przygoda ta nie miała
początku
Nie sposób tu nie wspomnieć o jej
pozytywnym wątku;
Czarkowi właśnie przybył nowy przyjaciel,
to był fart
Bo dobry przyjaciel od wszystkich skarbów
więcej jest wart !!!
A Ty ? Masz już przyjaciela, takiego z krwi
i kości ?
Życzę Ci ich wielu, przyjaciel to promyk
radości.
p.s.
Może jeszcze sprawdzimy, co tam u naszego
osła ?
Podobno zmądrzał, taka plotka po podwórzu
poszła...
Jednak nie, właśnie twierdzi, że słoń jest
mniejszy od mrówki,
Że świetnie pisze, czyta, gotuje, wiąże
sznurówki
I jak przystało na dwunożnego gada
Uwielbia jeść czosnek, za którym, jak
pszczoła przepada...
Dedykuje pewnemu Artusiowi, który nauczył się bajki na pamięć... Szacun!
Komentarze (9)
ależ to fajne ja sam mam bajki ale krótsze i ciebie
namawiam rozbij to trochę w ciekawych miejscach i tak
jest świetna to mało powiedziane pozdrawiam i nie
daruje wszystko twoje przeczytam a słoń palce lizać
mogę posłać wiersz swoim wnukom? proszę
Dziekuję za komentarze, zwłaszcza "demonie", cieszę
się, że i babci bajka się spodobała. Artusiowi życzysz
moc uścisków, a mnie serdeczności...Wolałbym
odwrotnie...
Pozdrawiam wszystkich!
Witaj. To fakt bardzo dluga bajka, ale warto bylo
poswiecic czas na jej przeczytanie, plynna akcja,
madre lekcje z niej plyna i szczytpata usmiechu,
dodanie postaci osla i losia sa swietnym przerywnikiem
w narracji. Potrafisz zainteresowac nie tylko tych
najbardziej wymagajacych odbiorcow jakimi sa dzieci
ale i mnie, mame i babcie :) Gratulacje dla Ciebie
Autorze i dla Artusia za zapamietanie calego tekstu,
usciski dla niego a dla Ciebie Autorze, moc
serdecznosci.
Bardzo ciekawa Bajka i bardzo wciagajaca, jak ruchome
piaski.
Pozdrawiam serdecznie.:)
Rewelacyjna bajka.
Pozdrawiam serdecznie :)
Do AMOR1988
Faktycznie nie zmieniłem daty. Wiersz powstał ponad 10
lat temu. Od 10-ciu lat nic nie napisałem
Dziś napisałeś i dziś nauczył się na pamięć? A może
błędną datę tutaj pod wierszem podajesz.
Ta bajka jest mega fajna, długa, taka, jakie lubię.
Dobiero teraz widzę jaka długa hihi
Ale mie wciągnęła Twoja bajka. Fajna historia i
superowe zakończenie z mądrym przekazem.