Bezdomna Miłość
Bezdomna miłość, niechciana miłość.
Idzie ulicą wielkiego miasta
Kto ją przygarnie? Życia zawiłość.
Sprawia że ból w jej sercu narasta.
Ona jak pies porzucony przez pana.
Teraz nowego szuka domu.
Zaufał, bo znów czyjaś ręka podana.
Ale zaufać? Nie wiedzieć komu.
Czemuż tak błąkasz się po tym świecie?
Pragnę odnaleźć czułości zacisze.
Zaufać chciałbym naiwnie jak dziecię.
Lecz słowa że kochasz, już nie usłyszę.
Bezdomna miłość całkiem zapomniana.
Bezpańska dla wielkiego świata.
Usiadła w kąciku przez nikogo
niechciana.
I tak już siedzi, w milczeniu przez
lata.
Takich bezdomnych uczuć szukających swojego zacisznego kącika w czyimś sercu jest bardzo wiele. Ale kiedy miłość już raz została wyrzucona z serca, jak niechciany pies z pędzącego samochodu, wtedy boi się po raz drugi komuś zaufać. Bywa bowiem że ktoś w jednej ręce podaje nam serce, a w drugiej za plecami trzyma kamień.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.