Bezdomny psiaczek
Twarz piecze od słońca,
żar leje się z nieba,
pozazdrościłam gałązkom zarośli,
cienia rozłożystego drzewa,
usiadłam na ławce w zacisznej alei,
zatopiona w marzeniach i pełna nadziei,
zachwycona cudowną grą światła w
zieleni,
patrzyłam na stado wróbli,
zrywające się z ziemi,
podniosły wrzawę,trzepocząc skrzydłami,
odleciały-słychać jeszcze ich kłótnie za
krzakami.
Miła jest taka beztroska chwila,
radością i szczęściem ten dzień
rozjaśniła.
Usłyszałam pisk cichy,patrzę pod nogami
mała kupka nieszczęścia ...
psiaczek zabłąkany,
sierść zmierzwiona,bezbrzeźnie smutne
oczy,
zaniedbany,samotny a jednak uroczy,
błysła iskra sympatii,znalazłam
przyjaciela,
nie wiadomo,jak długo tak się
poniewierał,
może los nam przeznaczył
to dziwne spotkanie,
nie pozwolę mu odejść,teraz ze mną
zostanie.
Komentarze (2)
takie wdzięczne i urocze te wiersze piszesz.Proponuje
tylko znaleźć synonim dla słów:" kupka i leje".I
będzie ok.:)
uroczy z odrobiną refleksji :)