Biały szkwał
Lato, sierpień, duża trójka,
wieje silnie dziś partiami,
trzeba wybrać się na żagle,
Zalew wita nas szkwałami.
W Zegrzu z kumplem biorę łódkę,
regatówka, coś jak Pirat
i po postawieniu żagli,
płynę tam, gdzie wiatr dziś śmiga.
Koło mostu białe szkwały,
kilka łódek mieczem w górę,
my ściągamy jeszcze szoty,
teraz prędkość jachtu czujesz.
Balansujesz ciałem zwinnym,
maszt już prawie wody sięga,
wpadasz w czwórkę, popuść szoty,
skręcaj w prawo, wiatr już zelżał.
Piękne słońce znowu świeci,
fale Neptun wnet okiełznał,
cudne jest dziś żeglowanie,
kto nie pływał, tego nie zna!
Komentarze (22)
:) mysle, ze rozpoczelabym od jedynki lub dwojki, az
taka odwazna nie jestem :)) jeszcze raz pozdrawiam i
zycze tylko bialych fal:)
Denono droga, przy jedynce, dwójce, to jest
turystyczne żeglowanie, dopiero powyżej robi się
ciekawie, jak fale się załamują na biało, to właśnie
jest biały szkwał :)
Miało być szo(r)ty :)
Witaj. Nigdy nie zeglowalam ale Twoj opis potrafi
zachecic. Wyczuwam w wierszu wolnosc i przygode...
chyba wlasnie o to chodzi aby czasami poczuc ten wiatr
we wlosach. Moc serdecznosci.
Dzięki Anula i Arku, czasami szo(rt)y opadają :)))
szacun, jestem pod wrażeniem. szoty mi opadły.
:):):)
Może nie zna, ale czuje, wiatr już w żaglach,
w oczy duje, a Ty patrzysz w prawo lewo, czy po
wodzie ktoś się snuje.