Bliskie spotkanie z Feniksem...
Ten ptak wielki złotopióry,
Poszybował gdzieś pod chmury.
Patrzę z ziemi na te dziwy,
Czy to prawda czy na niby...
Złoty ptak ku słońcu leci,
Aż się w głowie to nie mieści,
Jakże piekne to zjawisko,
no i takie widowisko!
Ptak ów Feniks się nazywa,
Swym spojrzeniem mnie wyzywa..
Zaczepocze tam swym piórem złotym,
Coś się stanie wiem już o tym..
Złoty Feniks śpiewa słodko,
Już go nie widać jest wysoko.
Słońce grzeje piekne ciało,
On zapłoną,co się stało!!??
I ku ziemi spada wolno,
srebrno-złota wielka kula.
Widać była jego wola,
Na mych oczach zginąć marno.
Lecz gdy spadnie ognia obłok,
To zapłaczę,stanę obok,
Feniks się odrodzi wielki,
Młody by żyć przez wieki.
I przemówi ludzkim głosem,
Ni to w myśli ,ni na jawie,
"Jestem ponad pyszne pawie,
co się chwalą swym ogonem.
Jam jest skromy chociaż złoty,
Wygląd bywa bardzo złudny,
Jestem przez to taki smutny,
Piór pragną wszyscy,po to wszelkie są
zaloty...
Nikt nie dba o serce tkliwe,
Opuszczone, nieszczęśliwe.
Przez swe piękno przez mój głos,
Każdy chce mi zadać cios.
Lecz Ty jedna zapłakałaś,
nad prochami mnie biedego,
Przyjaźń zyskując Feniksa ostatniego,
Serce dobre,serce czułe wobec mnie
okazałaś.
Przez to będę wierny tylko Tobie,
W nocy i w każdej dobie,
By Cię zło nie spotkało,
A szczęście nie opuszczało."
Od czasu tego gdy zapłoną na mych
oczach,
Czuję,że zawsze jest ze mną i nie ogarnia
mnie strach...
Może gdy na śmierć się już zgodzę,
Umrę a potem jak on się odrodzę??
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.