Bo kiedy tak ranisz mnie...
Bo kiedy tak ranisz mnie.
Swoimi słowani.
Nie znaczącymi nic.
Z twych ust.
Same kłamstwa słyszę.
A Ty bezwstydny.
Patrzysz mi prosto w oczy.
I myslisz, że nie stało się nic.
Nie jesteś ideałem.
Daleko Ci do niego.
Dlaczego nie potrafisz przyznać się do
błędu?
To nie takie trudne.
Schowaj dumę do kieszeni.
Bądź skasuj numer.
I tak nie ma u Ciebie miejsca dla mnie.
Zapomnisz.
Po dwóch dniach, że istniałam.
Boli.
Robisz to specjalnie?
Pewnie tak...
Bo kiedy tak ranisz mnie.
Już sama nie wiem, co mam myśleć.
Potrafisz być miły.
Lecz później świadomie wbijasz nóż prosto w
serce.
Ono krwawi, ale jeszcze się nie rozpada.
Za wcześnie.
A może za późno?
I myśl sobie teraz, co chcesz.
Nie obchodzi mnie to.
W końcu i tak, po dwóch dniach.
Zapomnisz.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.