Ból
Niespokojny, nienasycony, nieśmiertelny
ból.
Wyżera mnie od środka, niczym kornik który
drąży spróchniałe drzewo.
Jednakże nie jest to ból fizyczny, jakże
łatwy do zwalczenia.
Jest to cierpienie które opanowało mój
umysł.
Szklany okruch lodu sączący lodowatą
truciznę, dostał się do mojego serca,
szarpiąc je okrutnie.
A to wszystko z powodu nieszczęśliwej
miłości do kobiety którą kocham... ale na
którą niezasłużyłem.
Szczęście było tak blisko, na wyciągnięcie
ręki...
Okazało sie jednak, że to tylko kolejny
błędny ognik, zesłany mi przez szyderczy
los, który teraz tak głośno śmieje mi się w
twarz.
Ból przenika mnie, niby lodowaty chłód
styczniowej nocy... na wskroś.
Trucizna wypełnia moje ciało, niedając mi
zapomnieć o tym czego nie ma, a co mogło
być.
Tak jak korniki drążące dzrewo,
pozostawiają po sobie tylko puste próchno,
tak samo ból, sprawia że na podobieństwo
drzewa, staję się pusty w środku.
Staję się ślepą maszyną pozbawioną uczuć,
podążającą korytarzami Labiryntu, z
utęsknieniem czekając na spotaknie z
Otchłanią, która wreszcie wyrwie mnie z
ramion nienasyconego bólu.
...FOREVER YOUR...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.