Borenka z kwaśnym mlekiem
opowiadanie gwarowe
Borenka z kwaśnym mlekiem
4.III.2021.
Zazbyrcoł telefon, mamo umarła
Powikowo...Kie, pytom sie syna.Wcora,
odpedzioł.
Przesunyno sie mi telo rokow przed ocami,
ftore przezylak w jej sąsiedztwie.
Downo, prawie wiek temu, tam ka dzisiok
jest osiedle, była Polana Wyskówki.
Pasły sie owce i krowy w lecie.Dziadek i
babka z Poronina zacyni tu gazdować.
Postawiyli sópke, we ftorej były izby dlo
ludzi z drewnianom podłogom,sopa dlo
zwierząt i wielkie bojsko we ftorym
mieściył sie wóz ze sianem. Były w niej i
chlewiki i kurniki i rózne zakamarki...Ale
kie dziewki sie powydawały, podzielyli pole
i sópke na pół. Moi ojcowie zacyni tutok
gazdować, bez cały rok nie ino w
lecie...
Aniela Powikowo z ojcami przyjezdzała tu
razem ze swoimi ojcami na lato z Muru, bo
mieli tu sópke i duzo pola...
Zazierałak tam do nik nie roz, bo ik sópka
była noblizej nasej.
Bocem jom młodom, zycliwom, zawse
uśmiechniętom, dowcipnom i zawse jakomsi
robotom zajętom.Myślałak se wtej ze musi
mieć duzo roków kie telo umie...i jej
ojcowie ostawiali jom na pięciohektarowym
gospodarstwie samom.W sopie miała pięć abo
seść krów i innom mniejsom gowiedź w
corkak...
Kie dziś przelicom kielo miała wtej rokow
to mi wychodzi ze dwanoście...
Kie mojom mame zabierali w śpytol, ona
cęsto sie mnom opiekowała,jak tata musioł
iść ku mamie...Miałak dwa, trzy rocki moze
i śtyry ale to syćko do dzisiok bocem...
Ni mogla sie ognać od zolotników, totyz
pytała mnie, godoj do mnie mamo kie przydom
chłopcy...
Traktowałak jom zawse jak blizkom mi osobe,
choć bez ostatnie 55 roków mało kie
mogłak sie ś niom spotkać...
Kie ojcowie przenieśli sie w Zokopane,
przyjezdzali my na Weskówki ino w lecie
i to nie zawse z bydlętami, abo w jesieni
na wykopki, chodziyłak juz wtej do
skoły.
Bocem duzo z casów dzieciństwa. Ftoregosi
roku Aniela ostała na dłuzej z całym
dobytkem.
W jesieni kopali my grule pod borem, mama
cy tata juz dziś nie bocem fto, kozali mi
iść do Anieli popytać,o kwaśne mleko.Fciało
sie nom pić.
Miałak iść dość duzy kawołek ku sópce
Anieli.Naloła mi kwaśnego mleka do duzej,
nowej, cyrwonej borenki trzy, moze
pięciolitrowej tego juz nie bocem.
Jakosi po miedzak i trowak przyniesłak na
grulisko,bo Aniela zaśpuntowała powązkom i
wieckiem.Świeciyla sie ta bornia w słonecku
jesiennym pomiędzy rządkami.
Smakowało nom to mleko kwaśne mozno sie
było nim okrzesić.
Przy kopaniu grul ręcnie syćkie kwosty i
nać kładło sie na jednom kępe a skole
wykopane na drugom.
Minyna kwila ino,moze dwie kie ftosi
prasnon skałom w tom bornie z mlekiem.
Pokrywka sie zakląkła i emalia ś niej
odpadła.
Choć to było telo roków temu, bocem to do
dziś, jako my syćka oniemieli. Kupić ftej
borenke i to takom piyknom, to było wielkie
scęście, był to cas pore roków po wojnie
i syćkiego brakowało.
Jako sie mama ozlicyła z Anielom, to tego
nie bocem, ale do dziś dnia cujem sie
winnom, bo to jo jom przyniesła na
grulisko.
Cas jest taki jaki jest,totyz ino
wyseptałak za niom pore pociorków.Moze mi
tom mojom wine odpuściyła...
Pokolenie jej ojców i moik , minyno sie
juz, dość downo, ino ona ostała jak dobry
duk
na tyk moik Weskówkak. A dziś w cas
pandemii cwortego marca 2021 roku jom
pochowajom na smentorzu w Poroninie...Dej
jej Boze niebo, pytom Cie piyknie..
Komentarze (16)
bardzo polubiłam opowiadania pisane gwarą, mają duszę,
serdeczności Skorusko:)