Bursztynowe lato
zbudził się dzień kaprysem kawa
czarnieje
od środka jestem lepka i nie wiem czy
warto
wstać albo lepiej jeszcze zaczepić się
rzęsą
odśnić sen do pełna w tamtych barwach
gdzie lato pędzi słońce do spoczynku
plaża jest nasza piasek obojętny
rozgrzane ciała przygarnia bez oporu
słowa zawiązałeś morszczynem
ze na pewno
jutro
nie przewidziałam
sztorm nie zostawia żadnych złudzeń
zabrał ciebie rozwiał ślady po wydmie
od nowa scalam
śnię
nie
wstanę
bursztyn z muszelką w szkatułce
/ z dedykacja dla ROZTRZEPANA /
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.