Burza
Czasami burza ...
Wypływam statkiem
w otwarte morzę ,
z pełnym wiatru żaglem
z ogromną nadzieją
Latarnię żegnam ,
zielonę światło
szczęśliwego powrotu
jeszcze niezgasło
Już słońce wysoko
port za horyzontem
płynę samotnie ,
mym pięknym jachtem
Lecz czas mija ,
słońce w morzu płonię
zapada zmrok ,
piękna , morska , czerń
Ciemnoszare chmury
zawitały dnia pewnego ,
nadchodzi gniew morza
piana z pyska wściekłego
Falę rzucają okrętem
gniew gwałtownie narasta
piorun za piorunem
sieka mroku przestrzeń
Wycieńczony , spragniony
walczę z żywiołem ,
ciężko , wciąż się bronię
ulegam , trwać sił nie mam
Gdy nadejdzię koniec
Gdy ląd znów zobaczymy
Ja i Mój jacht malutki
Promyki słońca ujrzymy
I do portu wpłyniemy
tam solidnie odpoczniemy
nabierzemy sił do walki
wytrwałość morską posiądziemy
Potem spokój ...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.