burza miłości
od burzy do burzy
tak żyję
kończy się jedna
zaczyna następna
więc jak w moim sercu
ma istnieć jakikolwiek ład
skoro ktoś go nieustannie burzy?
spokojny błękit oczu
rozświetla nagle błyskawica
permanentnego uwielbienia
dla kogoś
na beznamiętnych ustach
pojawiają się pioruny uśmiechów
dla kogoś
i zaraz znikają
w bezszelestnym głosie
jak grzmoty tłumione
przed kimś
słowa tak wielkie i piękne
lecz nigdy niewypowiedziane
głowę zasypują nachalne
gradowe myśli
o kimś
a serce zalewa deszcz uczucia
tej nieproszonej miłości
dla kogoś
ale burza przyszła i poszła
pozostawiła coś w rodzaju pola bitwy
wyblakłe od łez smutne oczy
patrzące w bezkresną dal
usta znów beznamiętnie
wykrzywione w uśmiechu bólu
niemy szept wołający błagalnie
o odrobinę zrozumienia
poturbowane myśli pełne dziur
po irracjonalnych marzeniach
i serce
to serce tonące w bezmiarze
niespełnionych pragnień
które przyszły wraz z burzą miłości
(07.07.2009r.)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.