Chwila, nie więcej...
Aniele mój…
Miłości zgubna…
Dlaczego milczysz,
Stoisz, patrzysz…?
Z tak beznamiętnym wyrazem twarzy
wyglądasz…
Jak widmo, jak upiór jakiś.
Nie mogę nic!
Wobec twego chłodu…
Twej obojętności…
Mnie szarpią sępy wielkie
Nękają lęki straszne
Ja boję się tych ptaków
Ogarnia mnie przerażenie.
Odpychasz mnie swym ramieniem
Odtrącasz niewidzeniem
Ranisz zimnym przytuleniem
Każdym cichym odrzuceniem.
A teraz me serce płonie
Na stosie niewiedzy, niewiary.
Bezradnie rozkładam ręce,
Nie, nie proszę o więcej!
Tylko żebyś mnie kochał!
Ty żądasz wielkiej ofiary-
Wierności i oddania
Całkowitego zaufania.
Więc dobrze.
Zgadzam się na to.
Idę z pogodnym czołem.
Lecz zaraz nadchodzą chmury
Ciemne i z chłodnym wiatrem.
Zapowiadają wielki deszcz
Ja myślę, ech
Co mi tam!
I idę dalej, głębiej
Zamiast stad szybko uciekać
Pogrążam się w nie nieświadomie.
Pakuję się chyba w kłopoty…
Ja płaczę.
Ty pytasz z gniewem dlaczego?
Ja wstaję i twarz wycieram
Powoli zmierzam do Ciebie.
Uderzam Cię skostniałą dłonią
I-wiesz- z kamiennym sercem
Twa twarz już jest czerwona
I bardziej mnie nienawidzisz.
Potrząsasz mną bez sensu
Ja patrzę wprost w twe oczy
Ty puszczasz mnie powoli
Patrzymy na siebie tak dziwnie
I TY uciekasz wzrokiem
A ja zabieram swe rzeczy
I idę-dokąd?
Nie wiem…
I w końcu odchodzimy
Znikamy
Z ulotną sekundą
Z namiętnym, płomiennym romansem
Który trwa chwilę nie więcej.
Tak chce nasze serce.
Tak wabi się umysł
W sieć naiwności
Która trwa chwilę nie więcej...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.