o ciasnocie pewnej duszy
Pewna dusza, już z ciała wyjść chciała,
niekontenta w układzie tym trwała,
chciała wyleźć, bo ciasno jej było
i to duszę potwornie męczyło.
Pusta głowa i barki wraz z karkiem,
robią z członków potworną wręcz pralkę,
kręcą, wiercą, stawiają po skosie,
ona tego po dziurki ma w nosie.
Trzewia jakieś za miękkie i śliskie,
a do tego z niemodnym połyskiem,
kości cienkie i nad wyraz twarde,
ma już tego po samą kokardę.
Życie co dzień i noc z krwią się sączy,
trzeba jakoś to ciało wykończyć;
samobója do myśli wrzuciła,
pod autobus je biedne wtrąciła…
Siedzi cicho, przed bramą piotrową,
sytuacja się jawi morową,
bo zza winkla ją w ciemność wołają
i jej światło czerwone podają.
Ona gapi się, ale nie wierzy,
zęby w stronę piotrowej wciąż szczerzy,
bo tam kiedyś jak anioł fruwała,
ale ciało w prezencie dostała,
(za jakowąś przewinę) od nieba,
a tam liczyć z rozkazem się trzeba,
lecz jak wiemy się w ciele dusiła
i pod progi znajome wróciła.
Siedzi milczy, po głowie się drapie,
nagle coś za chabety ją łapie
i ją niesie na grzbiecie w kierunku,
gdzie dla duszy już nie ma ratunku.
W pędy z grzbietu intruza się zbiera:
- To dopiero, niech jasna cholera,
gdzie mnie niesiesz kudłaty baranie,
ja tu czekam na Piotra wezwanie!
- Jam nie baran, choć z wełny mam skórę
i koźlęcą mam bardziej posturę,
jestem diabłem, przyszedłem po ciebie,
samobójcy są w piekle, nie w niebie.
Święty Piotr tylko do tych przybędzie,
co czekają jak kury na grzędzie
na czyśćcowej ławeczce pospołu,
aby siąść do pańskiego wnet stołu.
My zaś swoich od razu bierzemy,
po posturze ich w mig poznajemy,
gdyż ich szaty są całe podarte
i ni garści kołtunów niewarte –
i wziął duszę, do worka ją cisną,
a wraz z tym marzeń czar bańką prysnął,
bo w nim jeszcze jest ciaśniej niż w
ciele,
tak to wyszła nam dusza na cielę.
Żal po szkodzie, to ludzka przywara,
każdy o swe wygody się stara,
jednak trzeba to czynić z rozsądkiem,
by nie zmierzyć się z ciemnym zakątkiem.
Komentarze (13)
Przepiękny, bajeczny wiersz, pozdrawiam :)
"warto czasem z rozsądkiem się mmierzyć,
zwykle - lepiej nam życ jest - niż nie żyć.
Fajna bajka - świetnie się czyta.
Serdeczności Andrzeju:)
Bardzo fajna opowieść z doskonałą puentą.
Nie bardzo tylko rozumiem, jak można chwycić kogoś za
chabety, chabeta to pot. «chudy, nędzny koń»...
Pozdrawiam serdecznie :)
Ciekawa opowieść.
Dla mnie dusza i ciało to całość nierozdzielna :)
Pozdrawiam
Ładna, ciekawa i zabawna historia. Miłego wieczoru :)
bardzo ciekawa historia, dusza tez ma swoje widzimisie
:)
Mam nadzieję, że moja dusza nie ma za ciasno.
Świetnie z humorem napisane, bajka z morałem, któremu
nie można noc zarzucić. Lubię bajki o niebie o piekle.
„i ni garści kołtunów niewarte” zamieniłbym na
„nawet garści kołtunów niewarte”. Nie umiem
wytłumaczyć dlaczego.
Pozdrawiam Andrzeju.
Fajna wciągająca opowieść.
Potrafisz rozbudzić wyobraźnię i zaciekawić.
Pozdrawiam.
Marek
Na przestrogę..:))
Pozdrawiam
historię opowiedziałeś przednią i zabawną.
pozwolę sobie na korekty:
niekontenta
niewarte.
pozdrawiam Andrzeju :)
:)))
Bardzo fajny wiersz.
W przedostatniej zwrotce w 13 wersie zgubiłeś "ł" w
cisnął.
Rozmowa mistrza Polikarpa ze śmiercią,
teraz w piekle winy swoje odcierpią.
Pozdrawiam Andrzeju, z winka zrób winkla, bo to
dwuznacznie brzmi. Wiersz przedniej marki.