CIEMNE STROFY
Ciemne strofy
Zbocza szarej skały
Wichry chmury czarne przywiały
Bryzą twarz morze poszczypało
Tam na końcu świata wśród zielonych klifów
samotność mnie zrozumiała
Wyciągnięte ramiona targały
Surowe materiały
Zakręcone grobowe myśli niebezpiecznie nad
przepaścią się rozchwiały
Na niebie pioruny rozbłysły
Duchy wołanie usłyszały
Na pomoc duszy zagubionej z bałwanów
wysokich zleciały
Wokoło jak sięgnąć pusto i zielono
Kikuty suchych drzew
Przestrzenie rozległe
Ryk morza i ani żywej duszy
Splątane rude włosy
I srebrny blask kosy
Tak szybko biegnie
Po cichu za nią ognie piekielne
Nieruchomy manekin gołe nogi
Suknie trzepoczą orkany
Słabą twarz zamęczoną łkaniem
Olewają fale nadziei
Że może w końcu się coś zmieni
Może słońce obdarzy uściskiem nadziei
Morze się uspokoi
Strach trasę zmieni
Wokół pojawia się ukochani
Czy realne jest szczęście kogoś kto nie ma
nadziei
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.