ciemno wszędzie, głucho wszędzie...
znikają w cieniach kontury wszelkie
płonie latarnia blaskiem rozmytym
głusza się skrada zerka zza rogu
aby się spotkać ze snem ukrytym
w cichym zaułku pod starym mostem
gdzie tylko wilgoć stęchła dociera
i z demonami o suche miejsce
przy pełni Luny głośno się spiera
tajemna mroczność pusta i głucha
ziejąca chłodem szarości siła
która w swych szponach połacie dachów
jak rzeźne zwierzę w mocy swej skryła
czasem gwałtownie rozerwie ciszę
jazgot kocura pisk nietoperza
który z swych smutków bezsennym marom
na starym gzymsie w ciszy się zwierza
Komentarze (21)
ciekawy wiersz choć przeszły mi trochę ciarki po
plecach :) pozdrawiam
...może dlatego, że sama się boję, lubię czasem
napisać coś w tym stylu...pozdrawiam i dziękuję za
czytanie:))
Mrocznie, ciekawie...
Świetne klimaty. Wiersz jak zwykle imponujący.
Pozdrawiam.
Brrr, ciarkowato...
Urokliwy wiersz.
Pozdrawiam