cienie wierzb
wiodą dalej niż donikąd
chociaż nikt nie powie że to miejsce
istnieje
kiedy przystaję szpaler wyświetla
portrety odciśnięte na twarzy
babcia jak kiedyś głaszcze dziecko i
deklamuje
tata uczy oceny solidności obuwia –
w takich do ludzi niekoniecznie z duchem
czasu
na obcasach wysokich do nieba
ciotki drą koty o niuanse
rodzinnych świąt i wypaplanych sekretów
a pan jerzy wtrąca z przekąsem
że kobieta to nie człowiek
chwytam rzucone prowokacje
i podaję dalej
za kolejnym zakrętem chwieją się
zapomniane imiona i wyryte głosy
obcych przysposobionych do krwiobiegu
dudni - ela pamięta - ela moja wnuczka
i tak z oczu patrzy że nie odrywam
i jeszcze ona - pytająca - czemu nie
odwiedzasz
nie wie że wiem a nie wiem jak skłamać –
będzie dobrze
wiodą mnie dalej niż dokądkolwiek
aż po granice za którymi człowiek
nigdy się nie kończy
a zmierzch trzyma za ręce poranki
między korzeniami wierzb
Komentarze (42)
Wiersz! :)
Mam wrażenie, że już czytałam...
Miłego dnia, Elu :))
Miłego dnia, Krzemanko. :) Dziękuję za odwiedziny :)
Podoba mi się ten wspomnieniowy spacer w cieniu
wierzb. Miłego dnia.
Pan Jerzy w sposób dla siebie charakterystyczny,
prowokował z błyskiem w oku, reakcje takie, jak Twoja,
AnnoX :) :)
Co ? Kobieta nie człowiek, co ten Jerzy mówi. Oj
mógłby to przy mnie powiedzieć. :):) Ciekawy wiersz.
:)
Damahiel, za dużo ludzi? Hmmm, a mnie wciąż ich mało!
Dzięki, Zefir :)
Mixi, miło, że pamiętasz :)
"wiodą mnie dalej niż dokądkolwiek
aż po granice za którymi człowiek
nigdy się nie kończy" ludzi jest za dużo i za mały w
miastach mamy świat. pozdrawiam
Mocny wiersz pozdrawiam
Pamiętam....aż ściska za gardło.