Córka ulicy
"Dzieci ulicy bawiły się w błocie, skórki od chleba obgryzając. Podeszłam i spytałam: -Gdzie jest wasza mama? -Znów leży w domu- pijana..."
Z uśmiechem chodnikiem sobie szła
dziewczynka jak malowana.
Córka ulicy jej blada twarz
i piąstka na kiju ściśnięta.
Niebieskie oczka śmiały się
Blond włoski w słońcu aż lśniły
Na brudnej twarzy łzy
koryta rzeczne wyżłobiły.
Bez celu maszerowała
z dumnie uniesioną główką
jej bose stopy uderzały w takt
marszu mendelsona.
Czemu nie idziesz do domu malutka?
Gdzie stópki Cię Twoje wiodą?
Czemu uśmiecha się Twoja twarzyczka
zmęczona?
Skąd te siniaki Kochanie na Twoich
nogach?
Ona nie pójdzie dziś do domu
Ona domu już nie ma
z kijem w reku idzie w świat
Córka ulicy bezimienna.
W domu nie ma chleba
Pijany ojciec bije jej młodszego brata.
Matka kolejny raz w ciąży
też jest znów pijana.
Ona nie pójdzie dzisiaj spać
Przed siebie marszem wciąż kroczy
nie będzie już płakać siły jej brak
Córka ulicy bezpańska...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.